Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Spróbujsalami.Jestnajlepsze.
Ostentacyjnieoglądamsalami,byupewnićsię,żenie
mawnimżadnejukrytejwiadomości.
–Ztobąnigdyniewiadomo–mruczę,poczym
wkładamjedoust,apotembioręjeszczekawałekgoudy.
–Dziękizawiadomośćtakswojądrogą.Chociażtrochę
straciłanauroku,gdyniemalpocięłamijęzyk.
–Muszęutrzymywaćcięwgotowości,Lileczko.
–Tozdrobnieniesprawia,żeuśmiechamsięszczerze
porazpierwszytegowieczoru.
Babciaujmujejednązliliiiprzesuwapalcempopłatku.
–Sąpiękne,prawda?Leodobrzesięspisuje,dbając
oogrody.Ajeszczelepiejidziemugrawszachy.
Ztrudempowstrzymujęsięodprzewróceniaoczami.
Czasembabciaażzabardzozachwycasięswoim
ogrodnikiem.LeoDiVincenzitohokeista,królimprez
iprawarękaDaisy.Pozatymmamywspólnąhistorię,
doktórejabsolutnieniechcęwracać.
–Niepowiniengraćztobąwszachy,dostajepieniądze
zaprzycinaniekrzewów.
–Jestświetnymtowarzyszem.Widziałaśgomoże?
–Ostatniowidziałam,jakupijałsięwbasenie,podczas
gdymojakochanakuzynkachlustałamuszampanem
nagłowę.Możliwe,żezdążyłsięjużutopić.Byłaby
szkoda.
Śmiechbabciprzechodziwkaszel.Poklepujesię
poklatcepiersiowej.
–Ech,młodość.Mamnadzieję,żeprzynajmniejdobrze
siębawisz.
–Jest...wporządku–odpowiadam.
Dzisiejszywieczórniemiałprawasięudać.Roktemu,