Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
starczym,grobowymgłosem.
Prawnikbabcijestdlamniebardziejjakwujek,bogdy
dorastałam,zawszebyłwpobliżu,więcwślizgujęsię
doSUV-a,zostawiającposobielukrowyślad.Łzy,które
ledwopowstrzymywałam,spływająpomoichpoliczkach,
aupokorzenieuderzawemnieniczympociąg.Szokmija,
płonęzewstydu.
–Cozaporażka–pieklisięDaisy,zatrzaskujączasobą
drzwi.
–OdkiedyzależycinaMediolanie?–wyduszam,nim
zdążysięnamniewyżyć.–Tobyłomojemarzenie.
Spędziłamgodzinynawybieraniu,cięciuiszyciutkanin.
Naszkicowaniuprojektów.Studiuję„FashionWeek”jak
podręcznik.Oddajęsiętejpracyzzaangażowaniem.
Jejspojrzenietwardnieje,aiskierkiwspółczuciagasną.
Otwierausta,aleuderzeniewoknosprawia,
żepodskakujemy.Quinnspoglądananaszdrugiej
strony.
–Obiecałaś,żeporozmawiamy!–krzyczyprzezszybę
doDaisy,zirytacjąwciemnychoczach.Jejkrótkieczarne
włosysązaczesanedotyłuiupiętewzwykłykok,aby
odsłonićwygolonytył.Słyszałamplotkę,żewśród
kosmykówukrywanóż.
–Jestemtrochęzajęta!–odkrzykujeDaisy.
Quinnzezłościąuderzaponowniewszybęiodsuwasię,
gdyFrankodjeżdża.Patrzymyprzeztylnąszybę,jak
wystawiadwaśrodkowepalce,dopókinieznika
zazakrętem.
–Ocojej,docholery,chodziło?–pytamDaisy,
chwilowozapominającoswoimzałamaniu.
–Pilnujswoichspraw–warczy,zakładającręce
napiersi,iwyglądaprzezokno.