Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tkwiwszczegółach,atymszczegółem,wzbudzającympowszechnąsensacjęnaporodówce
byłybujnewąsynowonarodzonego.
Wpatrującsięwjegotwarz,kobietawidziałaodrazudorosłegominiaturowego
człowieka.Niebyłpodobnyanidourzędnikaanidożadnegozkonkretnychmężczyzn,jakich
znała.Samanieczułapaniki,anitymbardziejodrazy,którądostrzegałanatwarzachinnych.
–Niezwykłe.Niesłyszałemjeszczeotakimprzypadku–oznajmiłordynator.
Zachowująsięconajmniejtak,jakbymiałdwiegłowy,denerwowałasiękobieta.
–Zgoleniewąsówniejestchybapoważnąoperacją–kpiła,pomimoosłabienia.–
Dajcienamspokój.Nieżyczęsobie,abypanmojegosynkanazywałnprzypadkiem”.
–Jestpaniwszoku.Tonicdziwnego.Musimywykonaćstosownebadania.Chybanie
zamierzanampaniutrudniać.Dzieckomożemiećwrodzonezaburzeniahormonalne.
Wszystkonatowskazuje.
Dosaliweszłapielęgniarkazaparatemfotograficznym.
–Niezgadzamsię!–Kobietazasłoniłasiebieisynakołdrą.
Następnegodniazaczętonaniąnaciskać,abyujawniładaneojcadziecka.
–Poco?–spytała.Marzyłatylkoojednym–żebystądwyjść,razemzmaleństwem,
jaknajszybciej.
–Chcemyzrobićbadaniagenetyczne.Przeprowadzićwywiad.Itakdalej…
Jakdalej?Kobietawyobraziłasobie,jaknaciskająurzędnikawkwestiipobrania
nasienia.
–Towykluczone.–Potrzasnęłagłową.–Niewiem,ktojestojcem.–Uśmiechnęłasię
zwyższością.
Niezmusiciemniedoniczego,myślała,tulącdziecko.Będącznimrazem,czułasię
silniejsza.Byłaprzekonana,żejestpojejstronie.Żegdybyumiałomówić,posłałobydo
diabłacałetonietaktownetowarzystwowzielonychfartuchach.Ciekawe,jakbysię
zachowali,gdybyjejdwudniowysynekpuściłwiązankę.Uśmiechkobietyprzerodziłsięw
chichot,nadktórymniepotrafiłazapanować.Czułasięjakwszkole,podczasakademii.
Wzroklekarzarozbawiłjąjeszczebardziej.Jużmniezaklasyfikował,pomyślała.Puszczalska
wariatka.Pewniezachwilępójdziestudiowaćmojepapieryizdziwisięwidząc,gdziepracuję
inajakimstanowisku.
–Zakładamjednak,żepanikrągprzypuszczeńograniczasięnajwyżejdo…–zawahał
się–pięciupartnerów?Możezgodzilibysię…–Niedawałzawygraną.
–Niczegonieprzypuszczam.Tomojaprywatnasprawa.Proszęnienalegać.–Wjej
głosiezabrzmiałytwardenutyimałyzapłakał.
–Dzieckotoniejestpaniwłasność.Tonowyczłonekspołeczeństwa.Naszym
obowiązkiemjestpróbaustaleniaprzyczynytakiegoniezwykłegozjawiska,jakwąsyu
noworodka.Niewolnopaninamwtymprzeszkadzać.Powinnapaniwspółpracować,zamiast
udawać,żeniemaproblemu.Tostrusiapolityka.–Rozpalałsięcorazbardziej.
Mówiłimówił,używajączapewnecorazbardziejprzekonywującychargumentów,ale
kobietaitakichniesłyszała,głuchanawszystko,coniebyłonią,synemiichwzajemnymi
relacjami.Przezswojąinnośćbyłjejjeszczebliższy.Terazmuszęnietylkosiętobą
opiekować,alerównieżcięchronić,myślałaiciężarodpowiedzialnościnapełniałjądumą.
Zawszedotądwychodziłazwycięskoztrudnychsytuacji,rozsypującsięjedyniezpowodu
brakuwnajbliższymsklepieulubionychpłatkówśniadaniowychlubdziurywnowych
kosztownychpończochach.
Wróciładorzeczywistościdopierokiedyustadoktorazamknęłysięostatecznie,a
chwilępotemzamknęłysięzanimdrzwi,głośniej,niżbywypadało.
–Mamnożyczkiimaszynkędogolenia–odezwałasiędziewczynazsąsiedniego
łóżka,którakilkagodzinponiejpowiłacóreczkę.
Uśmiechnęłysiędosiebie.
4