Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dlajednejkawę.
Kładęksiążkęnakolanachizkieszonkiwtorebce
wyjmujętelefon.Siłaprzyzwyczajenia.Zazwyczaj
poodprowadzeniuNelinaterapięiobjęciuposterunku
przydrzwiach,piszędoTomka.Zdajęmurelacjęzdrogi
doporadni,czasemopowiadamcośzabawnego.Teraz
uświadamiamsobie,żetegoniezrobię.Telefonwmojej
dłoniwydajesięzbędny,bezużyteczny.Przezchwilę
wyobrażamsobie,jakciskamnimoposadzkę,
roztrzaskujęnadziesiątkikawałeczków,wzbudzając
przerażeniewotaczającychmniematkach.
Apotempotrząsamgłową.Nie.Toniemożliwe.
Oczywiście,żemogęnapisaćdoTomka.Mójmążnie
mówiłpoważnie.Niemógłby.Niemógłbytakpoprostu
oświadczyć,żemadość.Mnie.Neli.Nas.
Wyszedł,żebyochłonąć.Odetchnąć.Odpocząć.Ale
wróci.
Odblokowujętelefon.Nawidokkilkunieodebranych
połączeńodteściowejgłośnoprzełykamślinę.Barbaranie
należydoosóbwgorącejwodziekąpanych.Jeślimajakąś
sprawę,ajanieodbieram,cierpliwieczeka,
oddzwonię.Tymrazemjestinaczej,dlategowiem,
żemusiałosięwydarzyćcośważnego.CzyżbyTomek
pojechałdomatki?Powiedziałjej,żenas…?
Wnapięciuwpatrujęsięwwyświetlacz,palcekurczowo
zaciskająsięnaaparacie,zostawiającwilgotneślady.Biję
sięzmyślami.Nieumiemzdecydować,czyoddzwonić
izmierzyćsięztym,cochcemipowiedzieć,czywcisnąć
smartfonadokieszeniwtorebceiudawać,żewcale
poniegoniesięgnęłam.Żołądekreagujenamojerozterki
bolesnymskurczem.
Inaglenawyświetlaczutelefonupojawiająsięimię
inumerteściowej,zdejmujączmoichbarkówobowiązek
podjęciapozornieprostejdecyzji.Loszdecydował.Albo
raczejBarbara.Odbieram.
Klara?wgłosieBarbaryrozbrzmiewarozpacz.