Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powiedzeniewydałojejsiębardzoobrazowe,spodobałojejsięinawet
stwierdziła,żedobrzejąopisuje.Zwyklenielubiłasięwychylać,ale
gdycośjużjązaciekawiło,chybapoprostuotymzapominałaiłapała
sięjużprawielecącąwdół.
–Dojdzieszdonaspóźniej?–rzuciłszef,prawnikodszczepieniec,
nakładającpłaszcz.Dyrektorfinansów,dwóchinnychkonsultantów
ianalitykzmarketinguszuraliwypastowanymibutamiidawali
dozrozumienia,żedrinkiczekaćniebędą.
–Zobaczę,ilemizejdzie.Tonowyklient,niewiem,czymilczek,
czypotrzebujący.
–Miejmynadzieję,żeniebędzieprzeciągałiwpadnieszjeszcze
dobaru.Jutrowyjeżdżam,wtedypopracujecie.Alboweźgozesobą,
towszyscymupodoradzamy!
–Ojpodoradzamy!Niechtylkospyta,totakmudoradzę...
Byłczwartekijużbyliwdoskonałychhumorach,któreprzez
chwilęijejsięudzieliły.Gdywyszli,zaczęłaprzygotowywać
materiałynarozmowę.Ułożyłakolorowe,błyszczącebroszurki
naszklanymstoliku,wwachlarz,jakbytworzyławitrynęsklepu
papierniczego,izjakiegośpowoduzrobiłojejsięlekkonaduchu.
Apotemzadzwoniłdzwonek.
***
Wdrzwiachstałmężczyznazmożetrzydniowymzarostem,
wczarnej,zakrótkiejnaniegoskórzeiobcisłychspodniach.Wszedł
dośrodkajakbyzaszybko,zanimzdążyłagozaprosić,alemożebyła
towinajejraczejdrobnejpostury,którainstynktownieustępowała
miejsca,kurczyłasięnawidokpewnychnieznajomych,albojej
zmęczenia,wkońcubyłczwartekpopołudniu.
–Witam,jakośtutrafiłem,choćłatwoniebyło.Ugóryjest
ładniejniżnadole–powiedziałnapoczątekdookna,aonabąknęła
cośoniepowtarzalnymwidokunapanoramęmiasta,choćtoprzecież
nieotomuchodziło.
–Proszęusiąść,przyniosękawę.