Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Znimnigdyniewiadomo–mruknął,nieprecyzując,
czymanamyślitetrarchęczyjegoekscelencję.
Warronzmarszczyłswójwyrazistyrzymskinos.
–Zadużopomadynatym,conazywaszswojągłową
–rzekł–azamałorozumuwśrodku.GdybybyłtuHerod,
wystawilibyśmystraże,prawda?Apoczekalniabyłaby
pełnajegoludzi,trajkoczącychjaksześćtuzinówmałp.
ToprokuratorJudei.Jesteśterazzadowolony?
–Innydostojnik!–OczyKleonarozszerzyłysię.–Ale
wtedynapewno,napewnojegoekscelencjazaprosi
tamtegonaobiad.Zawszetakrobi.Gdziejagowtedy
posadzę?PrzyOrmianach...itychwszystkichważnych
damach.Comamrobić?Gdybymtylkowiedział...
–Zamilcz.–Warronzmarszczyłbrwi.–Usłysząciętam,
jeślibędziesztakzawodził.Powiedziałemci,żeonnie
zostanie,prawda?Wkażdymrazieniewpałacu.
Majordomusuniósłbrwi.
–Kłopoty–rzekłcicho.
–Mniejszaopowód.–Młodytrybunmiałniejasne
wrażenie,żepowiedziałzadużo.
–WJudeizawszesąkłopoty–mruknąłKleon.–Żydzi
totrudnynaród.My,Syryjczycy,dobrzeotymwiemy.
Bardzotrudnyiuparty.ZJudeinigdynieprzyszłonic
dobregoinigdynieprzyjdzie.
Zzaciężkichpodwójnychzasłondobiegłichostry
iczystydźwiękdzwonka.Warronodwróciłsięszybko
iunoszącozdobnybrokat,wszedłdodużego,
prostokątnegopokoju,któregoprokonsulużywałjako
gabinetu.
DrogiedywanyzPersjiiArabiizostałyułożonewtaki
sposób,żepozostawiałyszerokieprzejściezzimnego
nagiegomarmuru,prowadząceprostodostołu
namiestnika.
Warronzasalutował.
ProkonsulLucjuszWiteliuszuprzejmieskinąłgłową.
–Chcę,byprzyszedłtulegatMarcellus,jeślimożna.