Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałczwarty
–ListodnaszegogłównegoagentawAntiochii
–zameldowałAza.
Arcykapłanpodniósłwzrok.
–Ktobyłposłańcem?
–JakubsynZacheusza.
KohenGadolskinąłgłową.
–Czymiałjakieś...zdarzeniawpodróży?
–Razzostałzatrzymanyprzezrzymskipatrol.Nie
znaleźlilistu.–Azapozwoliłsobienalekkiuśmiech.–Nie
powiedziałbynawetmi,gdziegoschował–dodał.
Najwyższykapłanpopatrzyłzobrzydzeniem
napoplamionyizmiętykawałekpergaminu.
–Przeczytajmito–rzucił.
Azarozwinąłgozpewnymtrudem.Literybyłytak
drobne,żemusiałodcyfrowywaćsłowoposłowie.
–„NahumsynEzryprzesyłapozdrowieniaSamuelowi
synowiFabiego”–przeczytał.
Takiczłowiekoczywiścienieistniał.Tobyłśrodek
ostrożnościnawypadek,gdybylistwpadłwniepowołane
ręce.
–„Możebyćważnedlatwoichinteresów,żetuiówdzie
zachodzązmiany.Zwiększswojezapasy,
boprawdopodobniebędzieszzaopatrywaćarmię,która
nasochrania,jakzawsze,kiedyzbliżasięwojna”.
Wojna?Zkim?ZPartami?ZPersami?
–Czytajdalej.
–„Powodzinamsiębardzodobrze,dostarczamy
jedzenieipaszędlaobulegionówiparukontyngentów
pomocniczych.Nikt,oczywiście,niewie,dokądpójdą,
opróczwyższychdowódców”.
Dwalegiony.Zamałonawielkąwojnę.Towykluczało
PartięiPersję.
–„Potrzebująwielkichilościistaramysiętemu