Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Działosiętowczerwcutysiącdziewięćsetsiedemdziesiątego
dziewiątegoroku.Adokładnieszesnastegoczerwca.Pamiętam,
jakbytobyłowczoraj.Czekaliśmynatenklubwdużymnapięciu.
UpłynęłojużkilkadniodpielgrzymkiJanaPawłaDrugiego,alejego
słowawciążmocnownastkwiły.Możnanawetrzec,żerozpalały
nasząmłodąwyobraźnię.Dodatkowowyczekiwaniepotęgował
Mundekkolegazósmejklasy,zapowiadając,żemaabsolutny
przebójiprzyniesiegowsobotę.
Wychodzączdomu,doznawałemdziwnego,trudnego
doopisaniauczucia.Pomyślałemsobie,żetobędziebardzoudany
klub.DoPestkimiałemniedaleko.Raptemparęulic.Dotarcie
doniegozajęłominajwyżejpięćminut.Przyszedłempunktualnie
odwudziestejpierwszej,alewiększośćjużbyła.Frankjakzwykle
rozprawiałopolityce.Tymrazemzkilkomainnymiosobami
analizował,czypielgrzymkaJanaPawłaDrugiegomożezmienićcoś
wPolsce.DrozdzKazkiemopowiadalijakieśhistorie
odziewczynach.DrabaiTomekbrzdąkalicośnagitarze,próbując
zwrócićuwagęnielicznychkoleżanek.ZapytałemPestkę,czy
Mundekjużprzyszedł.Odpowiedziałprzecząco.Dosiadłemsię
doFrankaiprzyłączyłemsiędodyskusjinatematpapieskiej
pielgrzymki.Wszyscyuznawalizajakiśprzełom,szansę
naodrodzenie.Mimowiększośćcałegotowarzystwabyła
ateistami,tochybakażdywierzył,żeidziecośnowego.
Toniesamowite,jakjedenczłowiekpotrafiłwskrzesićwiaręwśród
takwielu.JakiśkwadranspomnieprzyszedłMundek.
Przyprowadziłzesobądwiedziewczyny.Jednamiałanaimię
Karolina,drugaNatalia.Znałemjezwidzenia,alenigdynierobiły
namniespecjalnegowrażenia.Uważałemjezaszaremyszki.
Patrzyłemnanietrochęzgóry.Wtrakciespotkaniataksięjakoś
złożyło,żeKarolinausiadłaobokmnie.Pochwiliwróciliśmy