Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niepadłojużżadnesłowo.
Rzuciłsięnałóżkoiwziąłzumywalnipięknejabłko,które
przygotowałsobiewczorajwieczoremnaporannyposiłek.Teraz
stanowiłoonojegocałeśniadanie,wkażdymrazie,oczymsię
popierwszymkęsieprzekonał,owielelepszeodśniadaniazbrudnego
baru,którebyotrzymałzłaskistrażników.Czułsiędobrze
ibezpiecznie.Wprawdzieopuściłdziśprzedpołudniemsłużbę
wbanku,alemógłłatwotousprawiedliwićdziękistosunkowo
wysokiemustanowisku,jakietamzajmował.Czypowinienpodać
prawdziwypowódnieobecności?Miałzamiartakzrobić.Gdyby
munieuwierzono,cobyłowtymwypadkułatwozrozumiałe,mógłby
powołaćnaświadkówpaniąGrubachalboobojestaruszków
zprzeciwka,którzyterazpewniespieszylidoprzeciwległegookna.
DziwiłotoK.,przynajmniejzpunktuwidzeniastrażników,
żezapędziligodotegopokojuizostawilisamegotu,gdzieprzecież
miałwszelkiemożliwościodebraniasobieżycia.Równocześniejednak
zastanawiałsię,tymrazemzwłasnegopunktuwidzenia,czymiał
wistociepowóddotakiegokroku.Czydlatego,żecidwajsiedzieli
obokisprzątalimusprzednosaśniadanie?Byłbytenkrokczymśtak
bezsensownym,żejużwskutektejbezsensownościniebyłbywstanie
gouczynić,nawetgdybymiałnańochotę.Gdybyograniczoność
strażnikówniebyłatakrażąca,możnabyprzypuszczać,żeionibyli
tegosamegozdaniainiewidzieliniebezpieczeństwazostawiając
gosamego.Mogliteraz,jeślichcieli,widzieć,jakpodszedłdoszafki
ściennej,gdzieprzechowywałdobrąwódkę,jaknaprzódwychylił
jedenkieliszekzamiastczegośgorącegonaśniadanie,anastępniedrugi
dladodaniasobieodwagi,tendrugijedyniezprzezorności,nawszelki
wypadek.
Wtemwstrząsnąłnimkrzykzsąsiedniegopokojutakgwałtownie,
żezadzwoniłzębamioszkło.
Nadzorcawzywapana!zawołano.
Tym,cogoprzestraszyło,byłkrzyk,tenkrótki,urywany,
żołnierskiwrzask,októrybynigdystrażnikaFranciszkanieposądzał.
Samrozkazbyłmupożądany.
Wreszcie!odkrzyknął,zamknąłszafkęinatychmiastpobiegł
dosąsiedniegopokoju.
Tamstaliobajstrażnicyijakbysiętosamoprzezsięrozumiało,
zagnaligozpowrotemdojegopokoju.