Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tobyłonaturalniemożliwe.Imożewystarczyłotylkoroześmiaćsię
strażnikomwtwarz,abyionisięroześmiali,możetobylitylko
posłańcyzroguulicy–wistociebylitrochędonichpodobni–mimo
tobyłodpierwszejchwili,niemalodkądspostrzegłstrażnika
Franciszka,zdecydowanyniewypuszczaćzrękiżadnegoswegoatutu.
Ztego,żepóźniejpowiedzą,iżnierozumiesięnażartach,niewiele
sobierobił,Coprawda,niebyłowjegozwyczajuwyciągaćnauk
zdoświadczenia–dobrzesobieprzypominałpewnesameprzezsięnic
nieznaczącewypadki,wktórychinaczejniżjegoznajomi,świadomie
ibeznajmniejszejtroskiomożliwenastępstwazachowałsięostrożnie
izatowrezultaciezostałukarany.Toniepowinnobyłosiępowtórzyć,
przynajmniejtymrazem.Jeślitobyłakomedia,byłzdecydowany
wziąćwniejudział.
Naraziebyłjeszczewolny.
–Przepraszam–rzekłiszybkoprzeszedłpomiędzystrażnikami
doswegopokoju.
–Wyglądanarozsądnego–usłyszałzasobąuwagęstrażników.
Wswoimpokojunatychmiastotworzyłgwałtownieszuflady
biurka.Wszystkoleżałotamwnajwiększymporządku,alewłaśnie
legitymacji,którychszukał,niemógłwzdenerwowaniuznaleźć.
Wkońcuznalazłswojąkartęrowerowąichciałzniąpójść
dostrażników,leczpotemwydałmusiętenpapierzbytbłahy
ipodalszychposzukiwaniachznalazłwreszcieswojąmetrykę.Gdy
wróciłdosąsiedniegopokoju,otworzyłysięwłaśniedrzwi
naprzeciwko,chciałanimiwejśćpaniGrubach,Widziałjątylkokrótką
chwilę,bozaledwiepoznałaK.,zmieszałasięwidocznie,przeprosiła,
cofnęłasięinadzwyczajostrożniezamknęładrzwizasobą.K.zdołał
zaledwiejeszczepowiedzieć:
–Aleproszęwejść.
Iotostałzeswoimipapieraminaśrodkupokoju,patrzyłjeszcze
nadrzwi,któresięjużnieotworzyły,izerwałsięprzestraszony
dopieronazawołaniestrażników,którzysiedzielikołootwartegookna
ijakK.terazzauważył,spożywalijegośniadanie.
–Dlaczegonieweszła?–spytał.
–Niewolnojej–odpowiedziałwyższystrażnik–jestpanprzecież
aresztowany.
–Jakżemogębyćaresztowany?Idotegowtakisposób?