Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
ProfesorWilczurumilkłnachwilę.Jegooczyzwolnaprzesuwały
sięprzezwypełnionąpobrzegiaulę.Panowałazupełnacisza.Czuł
wtymaudytorium,żekażdejegosłowotrafiawprostdoserc,żekażde
serceodpowiadamużywymoddźwiękiem.
-Bopowołanielekarza-zabrzmiałznówjegogłos-jesttworem
tejnajwiększejinajszczytniejszejmiłości,miłościbliźniego,jakąBóg
zasiałwnaszychoschłychsercach.Powołanielekarzatowiara
wbraterstwo,toszczytneświadectwowspólnotyludzkiej.Igdy
pójdzieciewświat,bysweposłannictwopełnić,pamiętajcieprzede
wszystkimojednym:kochajcie.
Stałjeszczechwilęnieruchomyimilczący,późniejuśmiechnąłsię,
lekkoskinąłgłowąiswoimciężkim,sprężystymkrokiemwyszedł
zauli.
Ileżtorazy,ileżsetekrazyposkończonymwykładzieprzemierzał
tenszerokikorytarz,gonionygłośnąfaląwrzawy,którawybuchała
waulipojegowyjściu.Aledziśniebyłtozwykływykładinie
ozwykłychrzeczachmówiłprofesorWilczurswoimsłuchaczom.
Isamniebyłwzwykłymnastroju.
Wciąguostatnichtygodnidocierałydoniegocorazdlań
dziwniejszeicorazboleśniejszewiadomości.Pierwotniezaskoczyły
gotakdalece,żeniemógłsięwnichzorientować.Wydałymusię
czymśprzypadkowym,niezrozumiałym,wręczabsurdalnym.Nie
dlatego,żedotyczyłyjegoosoby:gdybypodobnieuwłaczającerzeczy
opowiadanooprofesorzeDobranieckim,odoktorzeRancewiczu,
BiernackimczybodajomłodymKolskim,wstrząsnęłobytoWilczurem
równiesilnie.
Dodziśdnianiechciałiniemógłuwierzyć,bytakampania
oszczerstwprzeciwniemubyłaakcjązorganizowanąiwychodziła
zjednegoźródła.Niewierzył,gdyżniemiałprzeciewrogów.Nikomu
złanieżyczył,nikomukrzywdyniewyrządził.Przezcałeswojeżycie
wiernybyłtymwskazaniom,którymizakończyłdzisiejszywykład.
-Toniemożliwe-powtarzałsobieidącjasnymkorytarzem.
Dopieroprzeddrzwiamidziekanatuspojrzałnazegarek.Była
jedenasta.
Wpierwszympokojukuswemuzdumieniuzobaczyłkilkunie