Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
ProfesorJerzyDobranieckipowolnymruchemodłożyłsłuchawkę
i,niepatrzącnażonę,powiedziałpozornieobojętnymtonem:
-WsobotęmamyogólnezebranieZwiązkuLekarzy.PaniNinanie
spuszczajączeńoczuzapytała:
-IczegóżjeszczechciałBiernacki?Botoontelefonował?
-Ach,drobiazg.Pewnekombinacjeorganizacyjne-machnąłręką
Dobraniecki.
Zbytdobrzeznałamęża,bymaskaobojętnościnajegotwarzybyła
dlaniejnieprzenikniona.Przeczuwała,żeotoznowuspadłnajego
głowęjakiścios,żeotoznówponiósłklęskę,aprzynajmniejdotkliwą
porażkę,żeotoznowuspotkałogoniepowodzenie,którechceprzed
niąukryć.
Ach,tensłabyczłowiek,tenczłowiek,którynieumiewalczyć,
którypozycjępopozycjioddajeinnymicorazbardziejspychanyjest
wcień,wszareszeregidrugoplanowychlekarzy.Nienawidziła
goprawiewtejchwili.
-OcochodziłoBiernackiemu?-zapytałaznaciskiem.
Wstałichodzącpopokojuzacząłmówićtonemwyrozumiałej
perswazji:
-Zapewne...Onimająrację...NależysiętoWilczurowi...Aimnie
odpoczynek.PrzeztylelatbyłemprezesemZwiązku...Aprzytymnie
możemyzapomnieć,żeWilczurowinależysięjakaśrekompensata
moralnazawszystkiejegonieszczęścia...
PaniNinazaśmiałasiękrótkim,ostrymśmiechem.Jejwielkie,
zieloneoczybłysnęłypogardliwąironią.Wskrzywieniuust,tych
pięknychust,którychwizjiniemógłsiępozbyćnawetpodczasswej
pracy,zarysowałasięlinianiemalwstrętu:
-Rekompensata?...Alejużoddawnaotrzymałznadwyżką!
Chybajesteśślepy!Odbieracijednostanowiskopodrugim.Wydarł
cikierownictwolecznicy,słuchaczy,pacjentów,dochody...
Rekompensata!
Dobranieckizmarszczyłbrwiipowiedziałtonemnieznoszącym
sprzeciwu: