Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nawetjedenlis,jakwkrótcewyjaśniłamuwolontariuszka,
pochodzącyzdomowejhodowliinieumiejącyżyć
samodzielnienawolności.Najbardziejjednakuderzyła
goapatiaijakaśtakabeznadziejawoczachtych
zwierzaków.Owszem,boksybyływysprzątane,posłania
dlazwierzątczyste,miskizwodąwymyte,winnych
miskachuniektórychzwierząttkwiłyjeszczeresztki
niedojedzonejkarmy,jednaktewszystkiestworzenia
emanowałyjakimśbezdennymsmutkiem.Gdypodchodził
dokolejnychklatek,psiakirazporazmerdałyniepewnie
ogonami,czasemposzczekiwałytaknawszelkiwypadek,
alezdecydowanieniebyłownichradości.
Iwkońcugodojrzał.Odpierwszejchwilipoczuł,żeoto
odnalazłswegopsa,swojegoprzyjaciela.Zwierzębyło
średniejwielkości,sięgałomuprawiedokolana,
afalowanasierśćołaciatymwybarwieniuodbiałej,
poprzezrudą,dobrązowejiniemalżeczarnejnatychmiast
zdałamusięjakzobrazka,jednakto,cobyło
wzwierzęciufascynujące,toróżnezabarwienieoczu.
Jednaztęczówekbyłakolorubursztynowego,druga
niebieskawego.Dotegopiesstałprosto,jakbyzamierzał
zaprezentowaćsięzjaknajlepszejstrony,ipowoli
machającogonem,wpatrywałsiętymiswymi
różnobarwnymioczamiwWiktora,ajegootwartypysk
sprawiałwrażenie,żepsiaksięuśmiechadonowego
przybysza.Spojrzałnatabliczkęumieszczonąnad
wejściemdoboksuiprzeczytałgłośno:
Drops…
Pieszaskomlał,zamerdałenergiczniejogonem,jego
„uśmiech”stałsięjakbyszerszy.
Towesołyidobrzewychowanypiesodezwałasię