Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jestempracownikiemnaukowymuniwersytetutechnicznego
odezwałsięBartek.Gdybymwtensposóbprowadziłwykłady
zestudentami,tomyślę,żecoponiektórzymielibykłopoty
zdodawaniem.Oczymmywogólerozmawiamy?Ojakiejchorobie?
Ostwardnieniurozsianympowiedziałmatowymgłosem
Kwiatkowski.Topoważnachorobadodałpochwili.Przewlekła.
Nieleczysięjej?
Leczy…Aleleczyćnieznaczywyleczyćprofesorcedził
powolisłowozasłowem.Podajesięleki,żebyzatrzymaćprzebieg
choroby,wydłużyćokresyremisji,zmniejszyćnastępstwarzutów…
Chorobapostępuje.Niktniepotrafijejzatrzymać.Próbujemytylko
spowolnić…Zczasem,pookresierzutówiremisjiprzychodziokres
ciągłejprogresji,ciągłegopogarszaniasię.
Nicdomnieniedocierało.Miałamwrażenie,żelekarzmówi
okimśzupełnieinnym,okimś,kogojanawetnieznam.Mówiłcoraz
wolniej.Przerwypomiędzywyrazamistawałysięcorazdłuższe.
Wkońcuzamilkł.
Panjeszczeniewie,czyHankajestchora?przerwałmilczenie
Bartek.
Niewiem.Mogętylkoprzypuszczać…powiedziałpowoli
Kwiatkowski.Mówiłem,żeczaspokaże.Czasjestdecydujący.
Jeżelidobrzezrozumiałemniemapanpodstawdopostawienia
tegorozpoznania?
Wtejchwiliniemamodpowiedziałspokojnieprofesor.
WtakimrazieniemaoczymrozmawiaćskwitowałBartek.
Spotkamysię,kiedycośsięzmieni.
***
Pozornieniebyłooczymrozmawiać,alenazwatejchorobynie
dawałamispokoju.Bartekodwiózłmniedodomuipojechał