Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PewnegodniaKlarazajrzaładojegolodówki.
Byłaprawiepusta.Staływniejsłoikizespleśniałym
dżemem,leżałzeschniętyżółtyserikawałekstarej
kiełbasy.Powyrzucałatowszystkodokosza,wzięła
torbęiposzłanazakupydopobliskiegosklepu.Ugo-
towałamuobiadnatrzydniipowiedziała,żenie-
bawemwpadnie.Marcinpatrzyłnaniąwzrokiem
zbitegopsaalbobezradnegodziecka.Nieumiałpo-
wiedziećnicsensownegowtejsytuacji.
Zaczęładoniegoprzychodzićczęściej.Paplałaore-
lacjachtowarzyskichwredakcji,pokazywałamuzdję-
20
cia,którezrobiła,czytałaartykuły,głośnomyśląc,pla-
nowałakolejnenumery.Mężczyznazacząłsiębudzić
zletargu.Potrzechmiesiącachwróciłdopracy,popół
rokupoprosiłorękę.Niewiedziała,czygokocha,ale
miałaświadomość,żejestmupotrzebna.Zgodziłasię
naślub,niemyślącowłasnychpotrzebach.Uroczys-
tośćodbyłasięwmałymkościółkuwKarkonoszach.
ŚwiadkamibyliOlgierd,bratMarcina,iAnna.Niezro-
biliwesela.JeszczetrwałażałobapoNatalii.
Bierzeszślubwczasieżałoby?dziwiłasięAnna.
Chcęznimbyć,aniemogębezślubutłuma-
czyłasięKlara.Jestemstaromodna.