Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
udowodnił,żepoziomjegopewnościsiebieniejest
natylewysoki,bypozwoliłwymienićzkierowcą
przyjaznepowitanie,nienaruszającprzytymjakże
cennegopolicyjnegoautorytetu.
–Tak,sir.
Powoliwyjmowałportfelzkieszenikurtki.Wykonywał
bardzospokojneiprzemyślaneruchy.Niechciał,żeby
policjantnaglepoczułsięzagrożonyzbytgwałtownym
gestem,którymógłźlezinterpretować.Wyjąłprawo
jazdyipodałpolicjantowi.Dokumentbyłfałszywy,ale
profesjonalniepodrobionyimógłbyoszukaćnawet
cyfrowyskaner.Znajdowałosięwnimjednozwielu
nazwisk,którymisięposługiwał,izdjęcie
odpowiadającejegoobecnemuwyglądowi.
Nieszkodliwyprzeciętnyfacetwśrednimwieku.
Faktembyło,żeodlatnieużywałswojego
prawdziwegonazwiska.Tylkoparuludziwciążgoznało
jakoAlbertaStucky’ego,alenawetonibygonie
rozpoznali,bozkażdymnowymnazwiskiem,zkażdą
nowoprzybranątożsamością,zmieniałteżswoją
powierzchowność.Byłniczymkameleon,któryzrzuca
skóręistajesięnowąosobą.Trzytygodniewcześniej
byłślepymimocnokulejącymweteranem.
Zatozdowodemrejestracyjnymmożemupójść
trudniej.
–Czymogęwyjąćdowódrejestracyjnyzprzegródki
narękawiczki?–spytał,zanimwyciągnąłrękę.
–Niechpanwyjmie.
–Tosamochódprzyjaciółki–wyjaśnił,otwierając
przegródkę.Ontylkoinformowałdobregopolicjanta.
Niebyłowtymcieniawymówki,niemiałpowodusię