Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mojeimięztajemniczychgłębinmorza,żebyłbymnatychmiastodpisałDiabłuMorskiemu,
gdybyRybaLatającazaczekałanamojąodpowiedź.
LeczRybyLatającejoddawnajużniebyło.Nieczekającnaodpowiedźuciekłazpowrotem
domorza.
Całąnocprzesiedziałemprzyokniewgłębokiejzadumie.
Nadranemwyczekałemchwili,gdywujTarabukzwędkąwrękuwychodziłwłaśniez
pokoju,abyswoimzwyczajemudaćsięnadmorzedlawyłowieniazgubionychrękopisów.
Byłbladyismutny.Strataukochanychrękopisówrujnującowpłynęłanajegozdrowie.
Postarzałsięolatstozgórą,chociażmiałdopierolatpięćdziesiąt.Stałsięmałomównyinie
kończyłsłów,którezaczynał.Iterazspojrzałnamniesmutnieirzekł:
–Dzieńdo...
Miałotoznaczyć:”dzieńdobry”.Zmartwienieiżalgłębokiniepozwalałymusłów
domawiać.Przyzwyczaiłemsiędotychniecałkowitychiniedokończonychwyrazówipo
pierwszejniemalsylabiezgadywałemichprzemilczanąresztę.
–Dzieńdobry–odrzekłem–jakżesięspałotejnocywujkowi?
–Jaknaj...–odpowiedziałwujTarabuk.Miałotoznaczyć:”jaknajgorzej”,wujbowiempo
stracierękopisówcierpiałnabezsenność.
–Muszęsięzwujempożegnać!–rzekłemgłosemstanowczym.–Dziśwnocy
postanowiłemwyruszyćwpodróżdaleką.Czywujmacoprzeciwtemu?
–Nie–odpowiedziałwuj.
(”Nie”–byłojednymztychsłów,którewujwymawiałcałkowicie).Postracierękopisów
wujTarabukstałsiętakobojętnynawszelkiesprawy,żeniewzruszyłagowcalewiadomośćo
mojejpodróży.
Rzuciłemmusięnaszyjęizacząłemgościskaćicałować.
–Wuju!–zawołałem.–Żegnamcięnadługoiżyczę,abyśpowyławiałzmorzawszystkie
swojerękopisy!
WujTarabukucałowałmięwczołoirzekłgłosemzłamanym:
–Weso...
Miałotoznaczyć:”wesołejpodróży!”
PoczymwujTarabukwyszedł,apochwilizobaczyłemprzezokno,jakkroczyłwstronę
morzapotrząsającwędką.
TegożdniawyjechałemkonnozBagdadudoBalsory,Balsorabowiemjestmiastem
portowymiokrętyzportubalsorskiegoodpływająwewszystkiestronyświata.
WBalsorzewsiadłemnaokręt,którypłynąłwkrajedalekieinieznane.Stanąłemna
pokładzieokrętuipatrzyłem,jaklądsięodemnieoddalaijakpowoliznikamizoczu.Wiał
wiatrprzychylny.Wzdęteżaglepołyskiwałynasłońcu.Morzebłękitniałoizieleniało.Mewyz
krzykiemunosiłysięnadżaglami,wzlatywałynadpowierzchniąwodyimuskałytę
powierzchniębiałymiskrzydłami.Gdylądzniknąłmizoczu,uczułemwokółbezmiari
nieskończoność.
Nademną–niebo,podemną–morze,przedemną–dalnieznanainiezbadana.
WyjąłemzkieszenilistDiabłaMorskiego,abytenlistczarownyrazjeszczeodczytać.
Czytałemgoupajającsiękażdymsłowemitakprzytymwymachiwałemrękami,żekapitan
okrętuzbliżyłsiędomnieizapytał:
–Coczytasz,mójprzyjacielu,żetakdziwacznieprzytymwymachujeszrękami?
–ListDiabłaMorskiego–odrzekłemzeszczerościąiprostotą.