Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kawiarniabyławypełnionapobrzegi.Domoichuszudociera-
łystrzępkirozmówiniesposóbbyłoniezauważyćukradkowych
spojrzeń.Zrobiłyśmymałezamieszanie,gdypodjechałyśmyprzed
kawiarnięwkolumniepotężnychwozów,apotemwyszłyśmywob-
stawietrzechochroniarzy,którzywyglądalitajemniczoijednocze-
śniebudzilirespekt.Nietylkozewzględunaubiór,aleteżmasywne
sylwetki,októrebliźniacyorazFlorindbali,spędzająckażdąwolną
chwilęnasiłowni.
Kilkaminutpóźniejpopijałamjużorzeźwiającągranitęirozglą-
dałamsiępolokalu.Zainteresowanienasząpiątkąznaczniezma-
lałogościewrócilidorozmów,niezwracalijużnanaswiększej
uwagi.WczasieluźnejrozmowyzLilianąwyjrzałamnaulicę.Mia-
łamnieodpartewrażenie,żektośmnieobserwuje.
Nachodnikustałwysoki,postawnymężczyzna.Opierałsię
oczarny,sporejwielkościsamochódipatrzyłwprostnamnie.
Przynajmniejtakmisięwydawało,bociemneszkłaokularów
przeciwsłonecznychzapewniałymumożliwośćśledzeniaotocze-
niabezskrępowania.Dłoniewcisnąłdokieszenimateriałowych
spodni,anogiskrzyżowałwkostkach.Ułożeniejegociałamogło
dawaćzłudnewrażenie,żejestrozluźniony,alesylwetkawydawa-
łasięnapięta,jakbycałyczaszachowywałczujnośćiszykowałsię
dowalki.
Zjakichśnieznanychmipowodówniepotrafiłamoderwaćod
niegowzroku.Niespodziewaniepodniósłjednądłoń,wyraźnie
napinającmięśnieramieniaibarku,poczympowolnymruchem
zsunąłokularyznosaiprzeszyłmniespojrzeniemciemnych,nie-
przeniknionychoczu,odktóregowłoskinakarkustanęłymidęba.
Jegoczarnejaknajciemniejszanoctęczówkiprzewiercałymniena
wylot.Odniosłamwrażenie,żezdolnośćczytaniawmyślachopa
-
nowałdoperfekcjiiwłaśniepoznajemojenajskrytszepragnienia.
Valentina!Halo!Mówiędociebie!Kuzynkadotknęłamojej
dłoni,czymwyrwałamniezodrętwienia.
12