Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wszyscywpomieszczeniuażdrgnęli,nawetnieustraszonydzia-
dek,któryprzyswojejukochanejzmieniałsięwpotulnegomisia.
–Japierniczę–wydusiłam.–Naprawdędoprowadziszmnie
kiedyśdozawału.
–Przepraszam,alejestemwsporymszoku!Niemówiłeś,że
przyszłymmężemValentinymazostaćLorenzoDeluzzo!Nalitość
boską!–Zerknęłanamnieznieskrywanąekscytacją.–Towszyst-
kozmienia!
Ocochodzi,dodiaska?!
–Niepytałaś.Zresztąnieprzypuszczałem,żemożeszgoznać.–
DziadekprzyglądałsięzaciekawionyrozgorączkowanejHelenie.
–Nocóż,jestudziałowcemwLaCoccinelle,więcspotkałamgo
kilkarazy.–Mrugnęładomnieporozumiewawczo.
Podejrzanieszybkostłumiłaemocje.Jeszczekilkaminuttemu
broniłamnieprzedszybkimzamążpójściem,aterazco?
–Dobra.Ocochodzi,Heleno?Bojużsiętroszeczkępogubi-
łam.–Lilianamniewyręczyła,botosamopytaniemiałamjużna
końcujęzyka.
–Nic,nic.–Machnęłaniedbalerękąiwybiegłazsalonu,tłuma-
czącsięprzygotowaniemkolacji.
Salvatoreoczywiściepodążyłzanią.
–Cotusiędzieje?–SpojrzałamnaLilianęlekkozdezoriento-
wana.
–Niemamzielonegopojęcia.Alecośjestnarzeczy!Tylkonie
potrafięrozgryźć,czytodobrze,żeLorenzomazostaćtwoimmężem,
czynie.–Zmarszczyłabrwiwzamyśleniu.
–MuszęprzycisnąćHelenę!Ewidentniecośukrywa.Porozma-
wiamzniąwieczorem.
–Chodź,poszukamynaszychpokoi–zasugerowałaLili,więc
ruszyłamwśladzanią.
26