Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Najpierw,mójmały–rzekłamarkietankacorazżyczliwiej
usposobiona–przyznaj,żeniemaszdwudziestulat:najwyżej
siedemnaście.
Byłatoprawda;Fabrycyprzyznałjąchętnie.
–Zatemniejesteśnawetrekrutem;jedyniedlapięknychoczu
damulkiidzieszkarkskręcić.Dalipan!Niezłymagust.Jeślimasz
jeszczetrochętychdusiów,któreśodniejdostał,trzebapopierwsze,
abyśsobiekupiłinnegokonia:patrz,jaktwojaszkapanastawiauszu,
kiedyarmatahuknietrochębliżej–tochłopskikoń,którycię
przyprawiośmierć,skorosięznajdzieszwszeregu.Tenbiałydym,
którytuwidzisz,o,nadpłotem,toogieńrotowy,malcze!Przygotujsię
natęgiegopietra,gdyzacznągwizdaćkule.Radziłabymciteżzjeść
coś,pókijeszczeczas.
Fabrycyusłuchałradyipodającmarkietancenapoleona,poprosił,
abysobiewzięłanależność.
–Tolitośćbierze!–krzyknęłakobieta–biednymalec,nawetnie
umiesięzapłacić!Wartbyłbyś,abym,schowawszynapoleona,
podcięłabatemmojąKokotkę;zjadłabydiabłatwojaszkapa,nim
byjądogoniła.Cóżbyśzrobił,niedojdo,gdybymtakdałanogę?
Dowiedzsię,żegdyarmatygrają,niepokazujesięnigdyzłota.
Ot–rzekła–masztuosiemnaściefrankówpięćdziesiątcentymów:
śniadaniekosztowałociętrzydzieścisu.Terazznajdziemyniebawem
jakieśkonienasprzedaż.Jeżelikonikmały,daszzaniegodziesięć
franków,wżadnymzaśrazieniewięcejniżdwadzieścia,choćbytobył
końsamegoświętegoJerzego.
Gawędęprzerwałakobieta,któraszłaprzezpolaiprzecięła
imdrogę.
–Hop,hop,hej!–krzyknęładomarkietanki–hej,Małgoś!Szósty
szwoleżerówjestnaprawo!
–Musimysięrozstać,mały–rzekłamarkietankadonaszego