Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zanimopuszczamjadalnię,zerkamprzezramięnaresztę
strażaków.Zwyrazówichtwarzywnioskuję,żekompletnie
zanaminienadążają.Nierozumieją,dlaczegozareagowa-
liśmywtaknietypowysposób.Wnormalnychokoliczno-
ściachucieszyłbymsięzwizytyiniemiałbymnicprzeciwko
rozmowie.
GdydostrzegamBena,ogarniamniedziwneuczucie.Nie
jesttostrach,jakdawniej,alerównieżnicprzyjemnego.Coś
wemniewzbraniasięprzedpodejściembliżej,jednaktylko
sięprostujęinaprzekórwłasnyminstynktom,zatrzymujęsię
zaledwiekilkacentymetrówodSchneidera.
Dziwne,wmojejpamięcibyłwyższyigroźniejszy.Dla-
czegowięcmamnieodpartewrażenie,żeznasdwóchtoon
jestbliższypłaczuizamknięciasięwsobie?
Czegochcesz?pytamprotekcjonalnymtonem,krzy-
żującramionanapiersi.
Klnęwmyślach,zdającsobiesprawę,żepewniewyglą-
damjakjakiśpatentowanydupek.
Ciota!odzywasięznajomygłoswmojejgłowie.Śmier-
dzącypedał!krzyczy,przypominającmipokoleikażdą
scenęzudziałemBena.
Lekarzepowiedzieli,żegdybyspędziłwtympieklechoć-
byminutędłużej,niedalibyrady…urywa,biorącdrżący
wdech.
Unikamojegospojrzenia.Odnoszęwręczwrażenie,że
ledwotrzymasięnanogach.Jakjawtedy,gdytrzymałmnie
zabluzę,spluwającwtwarz.
Czekam,nieraczącgożadnąodpowiedzią.Nawetgdy-
bymchciał,niewiedziałbym,cotakiegopowiedzieć,nieob-
rażającgoprzyokazji.
Dziękuję,Jacewyduszazsiebie,cokwitujęironicz-
nymwestchnieniem.