Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tylkomałedziecimajątakiszczęśliwyśmiech.
Posłuchaj,onemówiąci,kimjesteś!Cieszsiętymi
chwilami,bominąszybciej,nimsięobejrzysz!Apotem,
zanimsięzorientujesz,stanieszsiękimśtakimjak
ja–starą,samotnąkobietą,któraoddałabywszystko
zachoćbyjedenspokojnywieczórwtowarzystwie
własnychdzieci.
Skrzyżowałaręcenapiersiachiwestchnęłagłęboko.
Oczywiście,niemogłategopowiedziećmłodejmatce.
Byłobytoniegrzeczne,apozatymbezsensu.
Takobietamiałaumysłzaprzątniętymyśleniem
orzeczach,którejeszczemusiałazrobić.Lovie
wiedziała,żenieznajomaniezrozumiałabyostrzeżenia,
przynajmniejdopókijejdzieciniedorosnąinieodejdą
zdomu.Apotem,pewnegodniaprzypomnisobie
topóźnepopołudnieiwidokdziecibiegających
poplaży,awtedyWtedyzacznieżałować,żenie
trzymałaichzaręceiniebawiłasięrazemznimi.
Matkadzieciposkładałaręczniki,wrzuciła
jedotorby,wyciągnęładziecizwodyinatle
rozświetlonegozachodzącymsłońcemnieba
poprowadziłajeprzezwydmy,ażwszyscytrojezniknęli
zoczuLovie.Naplażyznówzapanowałacisza.Kończył
siękolejnydzień.Pomokrympiaskuskakałjakiśptak.
Wysokietrawynawydmachkołysałysię,poruszane
wieczornąbryzą.Przymknęłaoczyiwsłuchałasię
wodgłosywieczoru,wiedząc,żetenspokójniepotrwa
dłużejniżkilkadni.ByłapołowamajaiwKarolinie
Południowejwkrótcerozpoczniesięsezonturystyczny.
Niedługorównieżpojawiąsiętujejukochaneżółwie.
Przezdłuższąchwilępatrzyłanaciemniejącą