Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nattiejednakbyłainnegozdania.
–Nie,tato–warknęła.–Onjestpijanyiniechcęgotuwidzieć.
–SpojrzałaRupertowiprostowoczy.–Proszę,idźstąd,Rupe.
Zobaczymysięjutro,gdywytrzeźwiejesz.–OdwróciłasiędoJulesa,
którymiałzakłopotanąminę.–Zabierzgododomu–poleciła
iodeszła,dającdozrozumienia,żejeżelioniąchodzi,sprawajest
załatwiona.
Myliłasięjednak.Rupertpodążyłzaniąchwiejnymkrokiem.
–Hej!Niktniebędzietakdomniemówił.Niejestemdzieckiem.
–Toniezachowujsięjakdziecko–zabrzmiałgłosDonny.
Wjejsłowachniebyłośladuzalotności,leczzdecydowany,ostry
ton.Wszystkiegłowyzwróciłysięwjejstronę.Rupertzlustrował
jąwzrokiem.
–Totyjesteśtądziwkązpubu,któramyśli,żeumieśpiewać?
–rzuciłpogardliwie.
–Dośćtego,młodyczłowieku.Posunąłeśsięzadaleko.
–Genevievenigdyniesłyszałatakiejstanowczościwgłosieojca.
–PrzeprośpaniąMorganiodejdź.Niejesteśtumilewidziany.
–Wporządku,panieBaxter–wtrąciłaDonna.–Damsobieradę.
Jestemprzyzwyczajonadochłopców,którzymająmlekopodnosem
iniepotrafiąutrzymaćwrękudrinka.
Rupertzaśmiałsię.
–Nikogoniebędęprzepraszał,azwłaszczatejstarejdziwki.Jak
myślisz,Jules,poprosimyją,żebynamzaśpiewała?Będziemymieli
niezłyubaw.
Byłtakpewnysiebie,żeniezauważyłpięści,któratrafiłagoprosto
wnosztakąsiłą,żekościchrupnęłyitrysnęłakrew.Wszyscygłośno
wciągnęlipowietrze.Rupertodwróciłsię,przyciskającdłońdotwarzy,
byzobaczyć,ktogouderzyłiczyzamierzazrobićtojeszczeraz.
ZamachnąłsięnaNattieitobyłjegonajwiększybłąd.Adam
momentalniechwyciłgozarękę,wykręciłiuderzyłbykiemwbrzuch.
NogiugięłysiępodRupertemiupadłbynaziemię,gdybyAdamnie
chwyciłgozagardło.
–Aterazmożewykorzystaszzpożytkiemswójlondyńskiakcent
iprzeprosiszwszystkichgości,apotemzejdzieszmizoczu,zanim
przestanęnadsobąpanować.
Przeprosinyniepadły,leczJulesokazałnatylerozsądku,
bypociągnąćbratazasobą.
–Nigdyniepodobałmisiętenchłopiec–oznajmiłastarszapani