Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
placzabawdladzieci:huśtawki,małeściankidowspinania,boisko
dokoszykówkizjednymkoszem.Pomiędzynimiprowadziłszeroki
chodnikzczerwonejkostki.
Klementynapodeszładociężkich,wysokichdrzwiprowadzących
downętrzabudynku.Otworzyłysięprzedniąautomatyczniezcichym,
nieprzyjemnymszumemelektrycznychurządzeń.Wśrodkuprzywitał
jąstarszymężczyznazsiwymwąsem,granatowystrójprzypominał
mundur.
–Panidopanidyrektor?–zapytał.
–Tak.
–Topanisiętutajwpisze,dobrze?
SpodniewielkiegostolikawyjąłgrubyzeszytformatuA4ipodsunął
Klementynie.Znalazłaodpowiedniąrubrykęiwpisałaswojeimię,
nazwiskoorazgodzinęwejścia.
–Proszępójśćnapierwszepiętro,apotemzaraznalewo,
dosekretariatu–powiedziałochroniarz.
–Dziękuję.
Uderzyłającisza,kiedyszłanadspodziewaniewąskimidziwnie
czystymkorytarzem.Naścianachpomalowanychnaspokojnybeżowy
kolorzawieszonotabliceedukacyjneorazogłoszeniaokonkursach
naukowychiosiągnięciachnajzdolniejszychuczniów.Zatoschody
byłydrewniane.Skrzypiałypodkażdymkrokiem.
Zastukaładodrzwisekretariatu.
–Proszę!
Weszładośrodka.Dwiesekretarkisiedziałyzaustawionąnaprzeciw
ladąistukaływklawiaturykomputerów.Jednaznich,blondynka
wwiekuokołoczterdziestulat,poprawiławłosyispojrzała
naKlementynęciężkim,zmęczonymwzrokiem.
–Tak?
–KlementynaJastrzębska–przedstawiłasię.–Jestemumówiona
narozmowęopracę.