Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DariuszKankowski:RE-HORACHTEPierwszespotkanieRW201
Jużcimówiłem,żemiałkumpliwarknąłurażonyAriel.Byłoichczterech
czynawetpięciu...
Dobra,przejdźmysiępowioscezaproponowałtentrzeci.Możektóregoś
złapiemy.
WięcejDareknieusłyszał.Leżał,zastanawiającsię.Radkowiijegokolegom
groziłoniebezpieczeństwo.NiemógłpójśćzaArielemijegokumplami;
wywiązałabysięwalka,wktórejniemiałbyżadnychszans.Musiostrzec
pozostałych.Liczył,żewszyscyczekająjużzastadionem.Wolałniemyśleć,cosię
stanie,jeśliArieldotrzedonichpierwszy.
Głosradziłmu,żebyniemieszałsięzanadtowcudzesprawy,żebyskupiłsięna
swoimzadaniu.Leczniemógłichtakzostawić.
***
Zatrąbiłklakson.
Już,już!krzyknęłapaniPuzderska.Zarazbędęgotowa!
Radekpoczekałnamamęprzydrzwiach.Powiedziałjej,żejedziedoMarcina.
Mamazkoleiwybierałasiędocórki;zięćczekałnaniąwsamochodzie.
Wkońcuwyszłazdomu,zamknęładrzwiipodałakluczesynowi.
Tylkoniesiedźtamzadługopożegnałagoiwsiadładosamochodu.
Jasne,żenie...mruknąłRadek,wskakującnarower.
Opelruszył,Radekzarazzanim,bezpośpiechu.Samochódskręciłwlewo,po
chwilidotarłdolaskuizniknąłzanim.
Radeknatychmiastzawróciłrower,omałosięniewywracając,ipognałjak
szalonydodomu.Wpadłdosalonujakburzaizatrzymałsięnaprzeciwczerwonego
kryształu.
Wziąłgłębokioddech.Niebyłojużodwrotu.
44