Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DariuszKankowski:RE-HORACHTEPierwszespotkanieRW2010
NiewiemodparłKrystianaleteżsięzastanawiałem,czytawyspaniejest
zamaładlaośmiuosób.
Jaknamzabraknie,poszukamysobieinnejwyspyzażartowałMichał
zudawanąobojętnością.
DzisiajpójdęzwaminapolowaniepostanowiłKrystian.Ciekawe,czy
żyjątujakieświększezwierzęta?
Wrócilidojaskiniizabralistamtądkije,poczympobieglinaplażę
wposzukiwaniupozostałychrozbitków.PróbowaliprzekonaćEricaiMike’ado
polowania,aletamciwytłumaczyliimspokojnie,żedzisiajnicizłowów.Należałoby
upiecewentualnezdobycze,aprzecieżniedasięrozpalićogniaprzypomocy
mokregodrzewa.Tegodniamusiałyimwystarczyćowoce.
ZjawilisięGaryiIvyznaręczamibananów.Kiedydzieliliposiłek,Gary
zawołał:
Hej,przecieżwasbyłoczterech!
No,takzgodziłsięKrystian.MyiDarek.
Niebyłogozwami?
Chłopcyspojrzelinasiebie.
Nie.Krystianpokręciłgłową.Niewidzieliśmygoodrana.
MyteżniepowiedziałEric.
Wszyscyrobinsonowiezamilkli,wymieniającniepewnespojrzenia.Krystian
przerwałciszę:
Nodobra,poszukamygo.Napewnokręcisięgdzieśwpobliżu.
WporządkupotaknąłMike.Tylkosamisięniezgubcie.
NiemartwsięodparłKrystianiskinąłgłowąnaprzyjaciół.Chodźcie,
przejdziemysięjeszczetrochę.
48