Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przepisunabloga.
–Nieszkodzi.Beznichteżjestpyszna.
Olaposłałajejuśmiech.
–Awracającdotwojegoproblemu…Wedługmnie
sprawajestoczywista.Jeżelirzeczywiściechceszmieć
dziecko,musimyciznaleźćfaceta.
–Tyletojawiem.
–No,chybażechciałabyśskorzystaćzinnych
rozwiązań.
–Comasznamyśli?
–Naprzykładbankispermy.
–Olka,przecieżmnieznasz.Takierozwiązanianie
sądlamnie.Zależyminadzieciach,toprawda,alenie
chciałabymbyćsamotnąmatką.Marzęorodzinie,takiej
tradycyjnej,możenawetstaromodnej.Mojedziecinie
mogąwychowywaćsiębezojca.Ażzadobrzewiem,jak
jegobrakodbijasięnapotomstwu.–Pomyślałaoswojej
mamie,którastraciłatatę,gdybyłazaledwiekilkuletnią
dziewczynką.–Jeżelimammiećdzieci,tonajpierw
potrzebujęfaceta.
–Taksądziłam,alegdybyśjednakzmieniłazdanie,
mamjeszczekilkapomysłów.
–Niechzgadnę.Żebymupiłasięnaimprezie
izaciągnęładołóżkajakiegośprzypadkowego
mężczyznę?
–Cóż…Toniejestzbytrozsądne,alerzeczywiście
przemknęłomiprzezgłowętakierozwiązanie.
–Szczerze?–Juliapopatrzyłajejwoczy.–Mnieteż.Ito
niejedenraz.
–Mówiszpoważnie?
Juliaskinęłagłową.
–Noboczytoniejestnajprostszewyjściezsytuacji?
–Zaskoczyłaśmnie.–Olaniekryłazdziwienia.
–Naprawdębyłabyśzdolnadoczegośtakiego?
Przyjaciółkawzruszyłaramionami.
–Niewiem.Chcęwierzyć,żenie,alegdywyobrażam