Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Oczywiście,żenanicnieliczę–podsumowałam.–Amoże
inaczej.Liczęnato,żebędziemisięztobądobrzepracowałoijakoś
wytrzymammiesiączdalaodcywilizacji.
Wskazałamdłoniąskrajlasu,którybyłdoskonalewidocznyprzez
wielkietarasoweokno.
–WłaściwiecorobiłaśuTeresy?–zaciekawiłsię.Ogólniejaksię
naniegopatrzyło,niebyłowidaćnapierwszyrzutoka,żecośjestnie
tak.Wyglądałnaschludnego,czystegoiniemiałnicwspólnego
zpanami,którzynachylająsięnadtwoimoknemsamochodowym
inazywająciękierowniczką.Ciemnozielonakoszulkaopinałajego
bicepsy,nogiwczarnychpoprzecieranychdżinsachpołożyłnapufie.
–Porządki–odparłam.
–Jesteśsprzątaczką?
–Nie,alenawetjakbymbyła,tochybaniczłego?
Wzruszyłramionami.
–Jeślicitonieprzeszkadza.
Oparłamsięosofę,wypuszczającpowietrzeześwistem.
–Niejestemsprzątaczką.Porządkujęszafyklientek.
Niebieskieoczyrozszerzyłysięzezdziwienia.
–Niewiedziałem,żejesttakizawód–stwierdził.Przewróciłam
oczami.
–Twojejszafyniktnieporządkuje?
Uśmiechnąłsięoduchadoucha.
–Owszem,robitosprzątaczka.Więcpoprostujesteśsprzątaczką.
Niewiem,pocopróbujesztojakośwybielić,skorosamapowiedziałaś,
żeniemawtymniczłego.
Położyłamdłonienakolanach,silącsięnacierpliwość.
–Tak,jednaktoniejestdokładnietosamo.Domoichzadań
należyrównieżprasowanieorazdopasowanieubrańdosiebie.
–Aaaa–terazteatralniezłapałsięzaczoło–jużrozumiem,jesteś