Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zlodamiwgórach.Okropneauto.Miałamnadzieję,żechoćdzisiajlos
będziedlamniełaskawyinicsięniezepsuje.
Niezdążyłamwcisnąćprzyciskunakluczyku,azsąsiedniego
samochoduwysiadłmężczyzna.
Ktopanidałprawojazdy?!zagrzmiał,wskazującnaodległość
włosamiędzynaszymizderzakami.Zprzyczynoczywistychniemógł
odjechać.
Okurde.Niemiałamochotysięwdawaćwsłowneprzepychanki.
Jużotwierałamusta,żebygoprzeprosić,aleniedałmidojśćdosłowa.
Straciłemprzezpaniątrzygodzinyzżycia!
Dopieroteraznaniegospojrzałam.Facetmógłmiećkoło
czterdziestki,potarganewłosyfalowaływokółzmęczonejtwarzy,
nanosiemiałciemneokulary.Wciemnejbrodziechybaznajdowały
sięjakieśokruszki.Ogólniewyglądałjaklump,któryoszalał,bokto
zakładaokularyprzeciwsłonecznezimą?
Czypanpił?zapytałampodejrzliwie,bowokółniegounosiła
siędziwnawoń.
Proszęniezmieniaćtematu!odparłschrypniętymgłosem,
apotemchuchnąłwdłońipowąchał.Chybachciałtozrobić
dyskretnie,alemuniewyszło.
Wzięłamsiępodboki.
Awięctoprawdasyknęłam.Dlategoniezadzwoniłpan
napolicję.
Byłamdziśwwojowniczymnastroju.
Powinienmipanpodziękowaćzauważyłam,wpychającklucz
zmarzniętądłoniądozamka.Pilotprzestałdziałać.Mamnadzieję,
żezdążyłpanwytrzeźwieć.
Koleśsięzapowietrzył,aletrochęspuściłztonu.Otworzyłam
drzwiiwrzuciłamswojeklamotynamiejscepasażera.
Niebędęzanicdziękowaćburknął,poprawiającklapykurtki,