Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ludziebalisiętamtędynocąprzechodzić.
Zafigurąpoczynałysiępierwszechaty.Aleludziejuż
spali.Wżadnymoknieniebyłoświatła.Jakokiem
sięgnąć,połyskiwałytylkonanocnymtlenieba
oświeconeksiężycemdachychałup,którewtymblasku
wydawałysięsrebrneisiwe.Niektórechałupybyły
umazanewapnemiświeciłyjasnozielono;inne,ukryte
wsadkachwiśniowych,wgąszczusłonecznikówlub
tyczkowejfasoli,zaledwiewychylałysięzcienia.
Popodwórkachszczekałypsy,alejakbyprzezsen,dając
wtórrechotaniużab,graniuderkaczy,bąkówitym
wszystkimwołaniom,którymiodzywasięletnianoc,
aktórepotęgująjeszczewrażenieciszy.
Bryczka,posuwającsięzwolnasypką,piaszczystą
drogą,wtoczyłasięnakoniecwciemnąalejępopstrzoną
tylkotuiówdzieświatłemwdzierającymsięprzezliście.
Nakońcutejaleipoświstywalistróżenocni.Przyujściu
bieliłsiędwór,wktórymkilkaokienbyłooświeconych.
Gdybryczkazaturkotałaprzedgankiem,zdomuwybiegł
służącychłopak,którypocząłpomagaćPołanieckiemu
przywysiadaniu,aoprócztegozbliżyłsięstróżnocny
idwabiałepsy,widoczniebardzomłodeiłagodne,gdyż
zamiastszczekać,jęłyłasićsię,wspinaćsięnagościa
iokazywaćzjegoprzybyciaradośćtakwielką,stróż
musiałmiarkowaćjejwylewzapomocąkija.
ChłopakzdjąłzbryczkirzeczyPołanieckiego,onsam
zaśznalazłsiępochwiliwjadalnympokoju,gdzieczekała
naniegoherbata.Przyjednejścianiestałorzechowy
kredens,obokzegarzwielkimiwagamiikukułką,
zdrugiejstronydwalicheportretykobiecewstrojach
zosiemnastegowieku,naśrodkuzaśstółnakrytybiałą
serwetą,otoczonykrzesłamiowysokichporęczach.Pokój
ten,oświeconyjasno,pełenparyunoszącejsię
zsamowara,wyglądałdośćgościnnieiwesoło.
Połanieckipocząłprzechadzaćsięwzdłużstołu,ale
skrzypieniewłasnychbutówraziłogowtejciszy,poszedł