Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RomualdPawlak
ARMIAŚLEPCÓW
CiszawprywatnejkomnaciecaraSamuelabyłatakwielka,tak
nieznośna,trwałatakdługo,żekomuśmniejcierpliwemuniżjego
doradcaTiabrosmogłasięwydawaćczymśstrasznym.Mnichbył
jednakprzyzwyczajonydotychchwil,kiedywładcazapadał
wgłębokiezamyślenie.Usiadłprzykominku,naktórympłonęły
sosnowedrwa,iobserwowałswegopanazespokojem.
Samuelwciążmilczałimilczał.Tylkodrobnemięśniegrające
natwarzycaraświadczyłyotargającymnimnapięciu.
Wreszciemruknąłzniechęcią:
Odprawją.Niemuszęsięuciekaćdoczarów,żebyrządzić
państwem.
Mnichwstał.Górowałteraznadwładcąibyłabytoniebywała
wprostobraza,karanagardłem,gdybyobajnieznalisiętakdługo,
niemaloddziecka.Samuelnigdynietraktowałswegodoradcyjak
innych.
AleonazacząłTiabros.
Władcaspojrzałnaniegozimnym,spokojnymwzrokiem.Lecz
gdzieśtam,nadnietegospojrzenia,wprawneokomnichadostrzegło
rozpacz.
Iniktniemożesiędowiedziećotejpropozycji,rozumiesz?
stwierdziłSamueltonem,jakimraczejnależałobywydawaćrozkazy
śmierciniżpoufnedyspozycje.Choćczęstobywatotosamo.
Doradcazgiąłsięwniskimpokłonie.Żałowałteraz,żenie
odmówiłksięciuDymitrowi,kiedyównakłaniałgodopodsunięciatej
kobietycarowi.
Tak,paniemój.Czymprędzejsięjejpozbędę.
***
WieszczkaniepotrzebowałasłówTiabrosa.Chociażwyglądałabardzo
młodo,jakbyzaledwiekilkalattemuzamieniładziecięceszatynastrój
młodejkobiety,samadomyśliłasięwynikurozmowy.Siłęswychrad