Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ramionami.
Tobyłaprawda.Kompletnieniewiedziałem,czegosię
spodziewać.
–Poczekaćnaciebie?–Patrycjaspojrzałanamniezmarsem
naczole.
Potrząsnąłemgłową.
–Nie,leć.Dojutra.
–Pa,niewładujsięwnic!–Pogroziłamiplacem.
–Dobrze,proszępani!–zaśmiałemsięipocałowałem
jąwpoliczek.
Naglepoczułem,żejestemobserwowany.Uniosłemgłowę
ispojrzałemnapiętro,jakbycośprzyciągnęłomojąuwagę.
Stałatamiwpatrywałasięwemnie.Potemodwróciłasięiposzła
wgłąbkorytarza.Wbiegłemnaschodyipodążyłemdogabinetu
JustynyMostowiak.
Kiedywszedłemdośrodka,stałaprzyoknieipiławodę.Odwróciła
sięispojrzałanamnietymswoimobojętnymwzrokiem,jakimpatrzyła
nawszystkichnauczelni.
–MaksMakar.Chciałamniepaniwidzieć–przedstawiłemsię,jak
nadobrzeułożonegoaplikantaprzystało.
Wmilczeniuodeszłaodokna,minęłamnieiprzekręciłaklucz
wzamku.Spojrzałemnaniązaskoczony,awówczaspopchnęłamnie
nadębowyregałwypełnionyksiążkamiiuśmiechnęłasię.Jużnie
patrzyłaoschleiobojętnie.Onie!Wjejoczachpłonąłogień!
–Niemożeszsiętaknamniegapić,kiedyprowadzęwykłady!
–wysyczałaiotarłasięomnie,amójpeniszapulsował.–Patrzysz
namnieiwidziszmnienagą!Toniedopuszczalne.
–Skądwiedziałaś?–Błyskawiczniezłapałemjązatyłek
iprzyciągnąłemdomojegowzwodu.
–Oczym?–Uniosłabrew.