Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wspodnie.Wyginałasięijęczała,przywarłemdojejciała,nie
przestającjejpieścićdłonią.
Scałowałemtenjękikrzyk,czując,jakciałonapinasię,drży,
apotemrozluźnia.Potemgładziłemjejpoliczekidelikatnie
całowałem.Kiedyotworzyłaoczy,wyglądałajakmały,zadowolony
kociak.Pocałowałemczulewusta.Pragnąłemcałować,przytulać,
kochać…Tak…Zaatakowałymniedziwneuczucia.
Jesteśstraszniegłośnaszepnąłemipocałowałemwczubek
nosa.
Tamitakpanujehałas.Wygięłasięiobjęłamójkark
ramionami.Acoztobą?
Mnązajmieszsiędziświeczorem.
Taksądzisz?Uniosłabrew.
Uśmiechnąłemsięikiwnąłemgłową.Apotemznowuzacząłem
całować.
J
wieczorem,ubranyjakSherry,czekałanamniewkusej,jedwabnej
asne,żemiałemrację.Kiedyprzyjechałemdoniejpóźnym
koszulce.Miałemnatwarzymaskę,aonatakpiękniewykrzykiwała
mójpseudonim.
Itakzaczęłasięnaszajazdabeztrzymanki.Nazajęciachbyła
oschłaiprofesjonalna.Patrzyłanamniebeznamiętnie,chociaż
bezczelnierozbierałemwzrokiem.Onapotemwkurzałasięoto,
ajazamykałemjejustapocałunkiem.Niewiedziałem,dokądtonas
doprowadzi,aleniemiałemzabardzoczasu,abysięzastanawiać.
D
żerobiliśmynormalnyprogramartystycznydlawidowni
zisiajznowumiałemwieczórotwartywLosDiablos.Toznaczyło,
zzewnątrz.Niebyłowykupionychtańców,żadnejzorganizowanej
imprezy.Przyjechałemdoklubuodwudziestej.Milenkaspaładzisiaj
uswojejprzyjaciółkizklasy,miałemodebraćdopierowniedzielę.