Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nawieś,byzająćsięswymmajątkiem.Kiedystary
Bondoneumarł,zapisałsynowiartyściewszystkieswoje
polaigospodarstwo.Wtemnadciągnęłaburza–deszczlał
znieba,jakgdybynigdyniemiałprzestać.
–Poszukajmyschronieniawtymdomuipożyczmy
jakieśokrycie–zaproponowałGiotto.
Weszliwięcipożyczyliodgospodarzadwastare
płaszcze,otulającsięnimiodstópdogłów.Potemwsiedli
nakonieiruszyliwdrogępowrotnądoFlorencji.
Pochwiliprawnikodwróciłsię,byspojrzećnaGiotta,
iwybuchnąłgłośnymśmiechem.Malarzbyłcały
ochlapanybłotem,zjegokapeluszaspływałdeszcz,
astarypłaszczupodabniałgodozaniedbanegożebraka.
–Czymyślisz,żegdybyktośterazciebiezobaczył,
uwierzyłby,żejesteśnajwiększymartystąnaświecie?
–zapytałrozbawiony.
WoczachGiottapojawiłsiębłysk,gdypopatrzył
najadącąprzednimśmiesznąpostać,bowiemprawnik
byłbardzoniskiiprzygarbiony,aowiniętywstarypłaszcz
wyglądałjaktobołekgałganków.
–Tak!–odpalił.–Każdybyuwierzył,żejestemwielkim
malarzem,gdybynajpierwdałsięprzekonać,żetyznasz
choćbyabecadło.
Wewszystkichtychanegdotachprzebłyskuje
dobrodusznanaturaartysty,jegozamiłowaniedożartów
iciętychodpowiedzi.Iniemożemyprzytymzapominać,
żedałświatupięknedzieła,którecenimydodziś.
Toonzasiałziarnadrzewasztuki,któretakwspaniale