Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
P
otworzysięprzedemną,ajaczułem,żemogęladamoment
ozostałojużtylkopięćminutdochwili,gdymojaprzyszłość
zwymiotować.
Wyjątkowożyczliwamakijażystkaotarłamiostrożniepotznad
brwi.
Wszystkowporządku,waszawysokość?zapytała.
Rozpaczamtylko,żemapanityleszminek,amniesięwydaje,
żewżadnejminiebędziedotwarzy.Mamaczasemmówiła,
żebędziejejwczymśniedotwarzy.Niebyłempewien,
cotodokładnieznaczyło.
Kobietaroześmiałasię,podobniejakmamaijejmakijażystka.
Chybawszystkowporządkupowiedziałemjej,patrzącwlustro
ustawionenazapleczustudia.Dziękuję.
Jateżdziękujędodałamamaiobiemakijażystkiwyszły.
Bawiłemsięjakimśpudełeczkiem,starającsięniemyśleć
omijającychsekundach.
Maxonie,skarbie,naprawdęwszystkowporządku?zapytała
mama,patrzącnamojeodbiciewlustrze,nienamnie.Odwróciłem
się,żebynaniąspojrzeć.
Totylko…to…
Rozumiem.Napewnowszyscyzainteresowanibardzosięteraz
denerwują,alewgruncierzeczymaszpoprostuwysłuchaćimion
inazwiskgrupkidziewcząt.Towszystko.
Powoliodetchnąłemiskinąłemgłową.Możnabyłonatospojrzeć
iwtensposób.Nazwiska.Tylkotylemiałosięwydarzyć.Tylkolista
nazwiskinicwięcej.
Znowuodetchnąłem.