Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zahara,17lat
–Wtymmomenciebyłbyśjużbezgłowy,Markos–powiedział
ostrymtonemmójojciec.Wciągusekundywyjąłzkaburyswojąbroń
izatrzymałlufękilkacentymetrówprzedczołemmojego
dwudziestoletniegobrata.
Wzdrygnęłamsięmimowolnie,choćtenwidokbyłdlamnie
codziennością.
Cotydzieńrobiliśmymałe„strzelanki”wogrodzie,tak
przynajmniejmójojciectonazywał.
–Mówiłem,żezniegonicniebędzie.NawetZaharazrobiłaby
tolepiejodciebie–prychnąłmójnajstarszybrat,Jorge.Uwielbiał
drażnićMarkosa.
–Pieprzonyekspert.–Markoszrobiłtakąminę,jakbyprzedchwilą
opuściłwariatkowo.
Musnęłamołówkiempokartceistarałamsięnaniejodwzorować
twarzMarkosa.
Obajmoibraciabyliprzystojniiwysocy.Mieliatletyczne
sylwetki,szerokieramionaiwąskietalie.Trochęprzypominali
pływaków.Każdegodniaostroćwiczyli,dlategokażdymięsieńnaich
cielebyłwidoczny.Niedziwiłomnie,żeniemogliopędzićsię
oddziewczyn.Markosbyłbardzopodobnydoojca,nawetrobił
tesameminy.Jorgebardziejprzypominałmatkęizawszesięwściekał,
kiedyMarkosmutymdogryzał.
Szkodatylko,żejaniemogłammiećchłopaka.Gdybyktóryś
zwróciłnamnieuwagę,mogłobytodlaniegooznaczaćnawetśmierć.
Moibraciaiojciectraktowalimniejakmałądziewczynkę,jakbym
nosiławmajtkachconajmniejświętegoGraala.Alejajużniebyłam