Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁI.MORDERSTWO.
Upałulicznydochodziłdonajwyższegonapięcia.Słońcenagrzewało
murykamienic,płytychodnikówiasfaltjezdni,które,jakolbrzymie
radjatorywydzielałyzesiebieniemożliwedozniesieniagorąco.Nawet
nanajruchliwszychulicachWarszawyruchsłabnął,ludziechowalisię
domieszkań,cukierńirestauracji.Dorożkarze,którychobowiązek
trzymałnarozpalonychulicach,szukalischronieniapodpodniesionemi
budamiwehikułów.Anijednachmurkaniedawałanadziei,żeżar
ustanie,adeszczochłodzinagrzanepowietrze.
Wtymzalewiepromienisłonecznychbiegłodstronyulicy
Chmielnejjakiśstarszy,ubogoubranyczłowiek.Cochwilaprzystawał,
chwytałwzmęczonepłucagorącepowietrze,ocierałpotzczoła,
apochwilibiegłdalejzjeszczewiększąenergją.Rzadcywtym
miejscuprzechodniepatrzylizezdziwieniem,niemogączrozumieć,
żewtakąkanikułęmożektośdoczegośsięspieszyć.
NarokuSzpitalnejczłowiekówprzystanął,jakbynamyślającsię
nadczemś,apotemwolniejszymjużkrokiempowlókłsiędodomu,
wktórymmieściłsiękomisarjatpolicji.
Wciasnympokojuinspekcyjnym,mimozapuszczonychżaluzji,
panowałatrudnadozniesieniaduszność.Ciepłepowietrzezdawałosię
usypiaćnietylkourzędników,alenawetmuchy,któresenneiociężałe
rezygnowałyzezwykłejnatarczywościiprzylepionedobrudnychścian
isprzętów,drzemały.
Natwarzyprzybyłego,znaćbyłowielkiezdenerwowanie.Cochwila
chrząkał,ocierałpotzczerwonej,jakburaktwarzy.Podłuższej
dopierochwilizauważonogowkomisarjacie.
Zczem?spytałszorstkourzędnikpolicyjny.
Jatuwbardzoważnejsprawieitylkodopanakomisarza...
zakcentemmazurskimodpowiedziałprzybyły.
Czyniezawysokoidzieciezesprawą?zadrwiłurzędnik.
Niepodowcipyprzyszedłem...Proszęmniezameldować
odpowiedziałprzybyły,ścierającostatniekroplepotuzblednącej
niecotwarzy.
Urzędnikwstałociężalezkrzesła,przeszedłdodrugiegopokoju,
abyzameldowaćklijenta.Meldowaniemusiałotrwaćdługo,
bonieznajomyczekałsporąchwilę,zanimdopuszczonogoprzed
obliczedygnitarza.
Wgabinecieprzybyszstraciłdawnyimpetienergję.Stałchwilę,nie