Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Karotenjęknąłżałośnie,Szuflazacząłmetodycznie
przetrząsaćkieszeniewposzukiwaniujakiegośzapomnia-
negobatonika.
PanHenioniewybuchnąłgniewem,znamysłempo-
tarłbulwiastynosolekkimodcieniufioletu.
–Śnieg,powiadasz–upewniłsię.–Takizwyczajny?
Pawianpromieniał;wciążjeszczeniezorientowałsię,
żeobrałkursnaślepąuliczkę.
–Tak,tak!Śnieg,dużośniegu.Imróz,żebyniestop-
niałnadrugidzień.
–Czytożyczeniewaswszystkich?
Szuflawzruszyłramionami,Karotenbąknąłcośniewy-
raźnie.
DoPawianadotarłowreszcie,żeposunąłsięojeden
wygłupzadaleko.Poskrobałsięniepewniezauchem,
główkując,jakzałagodzićskutkiniewczesnegożartu,gdy
naglestaruszekklasnąłenergiczniewdłonie.
–Ha!Dziwnemaciezachcianki,aleniechbędzie.
Spodziewalisięwszystkiego,jednaktesłowacałkiem
zbiłyichztropu.Niewiedzieli,jakzareagować,nawet
Pawiantylkoniemoporuszyłustaminiczymwyjętazwo-
dyryba.JeżelipanHeniopodjąłgręiodpłacałim
poprostukpinązakpinę,niezdradziłtegochoćby
drgnieniempowieki.Wyglądałnaczłowieka,któryświa-
domjestwagiswojejobietnicyizamierzasumienniesię
zniejwywiązać.
–Copanmanamyśli?–zapytałostrożnieniepopraw-
nymarzyciel.
–Trzebawpłynąćnapogodę.
–DawniejwMoskwienapierwszegomajaodrzutow-
cerozpędzałychmury.–Karotenniepotrafiłodmówićso-
bieprzyjemnościzabłyśnięciaerudycją.
14