Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
noszącgłowy,żebyprzedwcześnieniezderzyćsięzbrutal-
nąprawdą;dopieronakońcuzatrzymałsięirozchylił
brzeginaciągniętegonatwarzkaptura.
Nic!
Wokółwisiałanieporuszona,cicha,wrogamgła.
Mimowoliwyobraziłsobie,żepozostałwtejpustce
całkiemsam,iciarkiprzeszłymupoplecach.Wpanice,
kicającjakściganyzając,wróciłpowłasnychśladach.
Zwolniłdopieronawidokwyłaniającejsięzoparusylwet-
kiszczypiornisty.
–Wszędzietosamo!–wydyszał.–Spróbujęjeszcze
wdrugąstronę…
–Dajspokój,toniemamsensu.Zgubiliśmysię.
–Niemożnazgubićsiępośrodkuosiedla!
–Skądpewność,żeciąglejesteśmynaosiedlu?–Szufla
zadałrzeczowepytanie,aponieważniedoczekałsięodpo-
wiedzi,ująłdłońPawianaizacząłjąmocnorozcierać.–
Czegotakstoisz?–mruknął.–Bierzsięzadrugąrękę,
żebynieodmroziłsobiepalców.
Karotenopanowałsię,wdziałaniułatwiejmubyło
utrzymaćnerwynawodzy.Długoogrzewałdłońnieprzy-
tomnegochłopca,ażwkońcuwydałomusię,żebezkrwi-
steopuszkipalcówporóżowiałylekko.
–Oddychaspokojniej–szepnął,jakprzyśpiącym.–
Żebytylkoktośszybkonasznalazł.
Namomentspotkalisięwzrokiem,aletokrótkiespoj-
rzenieniepokrzepiłożadnegoznich.Szuflawestchnął,
otarłrękawemcieknącynosiodezwałsię,bardzostaran-
niedobierającsłowa:
–Lepiejnielicznazbytwiele.
–Oczymtymówisz?
24