Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Chyba…Chybatak.
Naczworakach,przypomocykolegi,któryciągnąłgo
zakaptur,Karotenjakośwydobyłsięzgłębokiejjamy.
Zmrużyłoczyprzedjasnościąrozproszonąwbardzogę-
stejmgle.Odpoczywałprzezchwilę,rozkoszującsięswo-
bodnymoddechem.Niechciałomusięwstawaćzmiejsca,
alegdyzobaczył,żeSzuflagorączkoworozgrzebujesą-
siedniązaspę,sapnąłiruszyłmuzpomocą,niezadając
żadnychpytań.
Nieczulidłoni,gdyudałoimsięwreszcieodkopać
opancerzonyzamarzniętymbłotembutPawiana.Zgrub-
szazorientowalisię,gdziepowinnabyćgłowa,izezdwo-
jonąenergiąpodjęliakcjęratunkową.Chociażnie
zamienilizesobąnawetsłowa,obajzdawalisobiespra-
wę,jakdrogajestkażdasekunda.
Wkońcuodsłonilisinoszarątwarzkolegi,zpowiekami
zalepionymiśniegiemizaciśniętymizbielałymiwargami.
Szuflapołożyłsięnabrzuchu,wsunąłgłowędowykopu.
PełenniepokojuKarotenpociągnąłgozanogawkę.
–Coznim?
–Makabreska!–Głosdryblasazadudnił,jakwbeczce.
–Nieprzytomny.
–Oddycha?
Tymrazemciszatrwaładłużej,Karotenspociłsiępo-
mimozimna.
–Tak,alebardzopowoli–odpowiedziałwreszcietam-
ten,wycofującsięznaddziury.–Dzwońnapogotowie!
Rudzieleczłapałtelefon,kilkakroćwdusiłkciukiem
przycisk,alewyświetlaczsięnierozjaśnił.
–Chybapadłabateria!–jęknął.–Spróbujty!
–Przecieżwiesz,żeniemamkomórki.APawianzgu-
biłswojądwadnitemu,ojciecjeszczeniekupiłmunowej.
22