Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nigdzieniewidaćkrwianiżadnychśladówwalki.–
Szuflazewzruszeniadostałrumieńców.–Zwierzęchyba
wyszłonajpierw,aPawiandopieropóźniej.
–Kiedywciemnościodzyskałprzytomność,chybanie
wiedziałnawet,cosięstało.–Karotenażwzdrygnąłsię
nasamąmyślotakiejpobudce.–Pewniejestwszoku.
Musimygojaknajszybciejdogonić!
Pobiegliżwawo,przykażdymkrokupodnoszącwyso-
kokolana.Słoneczneświatłoosiadająceiskraminasto-
kachzaspdodawałoimotuchy.Głódniedokuczałteraz
ażtakbardzo,czulisięzatolekutcy,niemalbezcieleśni.
Zgrzalisięnawet,porozpinalibluzy,odczasudoczasu
zwilżalizaschniętegardłagarsteczkąśniegu.Bezmgły,
bezchmur,bezwiatruokolicajużniewydawałasiętaka
straszna,choćnadalmęczącomonotonna.Paręrazymi-
jalizrębyczarnych,zagubionychwmorzubieliskał,naza-
chodziesiwiałłańcuchniewysokichwzgórz–towszystko.
Niezwracalizresztąuwaginakrajobraz,zbytpochłonięci
wypatrywaniemsylwetkiPawianagdzieśtam,nakońcu
zbłękitniałejwpotokachblaskukrechyśladów.Musiałwy-
ruszyćwdrogęgrubowcześniej,możejeszczeprzedświ-
tem;martwilisię,czynieosłabł,nieugrzązłnadobre
wktórejśzwiększychzaspalboczyjegoświeżytropnie
zwabiłjakiegośdrapieżnika.
Ujrzeligowreszciezdaleka–siedziałwkucki,oparłszy
brodęnadłoniach,nieśpieszniekiwającsięwprzódiwtył.
Krzyczeli,wymachiwalirękami,aleonnawetniespojrzał
wichstronę,jakbybezresztypochłoniętywłasnymimy-
ślami.Przestaliwięchałasować,zwolnilikrokuipodeszli
wmilczeniu,wymieniajączaniepokojonespojrzenia.
Wyglądałbardzomizernie–bladziutki,zpodkrążony-
mioczamiizciemnogranatowymsiniakiemwokolicach
33