Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
brzęczągotówkę,zerkającczujniejednymokiemnako-
cura.
Wbrewobawommyśliwyniepoczułsiędotkniętytak
mizerzapłatą.Dokładnie,zobustronobejrzałkaż
monetę,kwitującwszystkieawersyzorzełkiemtakimsa-
mympełnymrespektupomrukiem.Wyciągnąłzzanadrza
skórzanyworeczek,rozsupłałrzemienieiostrożniewrzu-
ciłdrobniakidośrodka,wysuwajączprzeciakoniuszek
zyka.
Chociażrazcośmuspasowało.Karotenmrugnął
przezramiędokolegów.
Świadomipowagichwiliwuroczystejciszyobserwowali
Innu,którypodszedłdosań,wydobyłzzawysokiejcholewy
butadługinóżiuchyliłkożuch,spodktóregowysułosię
cośdziwnego,conajbardziejprzypominałobiałąsłonio
trąbę.Zasłaniającsocielskoupolowanegozwierzęcia,
wykonałkilkaszybkich,pewnychnacięć,szarpnąłmocno,
apotemzzachęcacymuśmiechemodwróciłsię,wyciąga-
jącprzedsiebiedłońzkrwawiącymochłapem.
Jawłaściwieniejestemgłodnyrozmyśliłsięraptem
Szufla.Możeciezjeśćmójkawałek.
Niebredź!skarciłgoPawian.Bezjedzeniaszyb-
kopadniesz.
Makabreska!Naciągamnie…
Uważaj,bonaszdobrodziejjeszczesięobrazi.
Pawianodebrałzrąkmyśliwegoprzerośniętytłusz-
czemkawałmięsiwa,podziękowałukłonemiodrazu,że-
byniepozostawićsobieczasunazawahanie,oderwał
baminiewielkikęs.
Całkiemdobreskłamał,przełykającmężniebez
gryzienia.
Taknasurowo?Szuflawyraźnietraciłnaodwadze.
47