Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mężczyznauśmiechnąłsięwspółczująco.
Wtakimrazienaprawdępotrzebujepanipracy.
Kateniebardzowiedziała,jakpotraktowaćtesłowa,alenie
brzmiałyoptymistycznie.
Szukamekspedientki.Dziewczyna,któraumniepracowała,
wyjechałazprzyjacielem,nieuprzedzającmnieanimojejżonynawet
słowem.OparłrękęnaksiędzerachunkowejipopatrzyłKateprosto
woczy.
Możepaniprzyjśćjutrooósmejrano?
Jaknajbardziej.Mogęwcześniejwraziepotrzeby.
Nie.Ósmajestwsamraz.Uśmiechnąłsię.Możezanotuję
imię.Żonkabędziechciaławiedzieć.
KateEvans.
Zapisałnazwiskoiponowniepodniósłnaniąwzrok.
AlbertTowns.
Bardzomimiło.
Mapanigdziemieszkać?
ZatrzymałamsięwhoteluAnchorage.
Toszykownemiejsce.Niemogępłacićpensji,którapokryłaby
kosztypobytu.
Mamnadziejęznaleźćcośtańszego.
Albertpodrapałsięwgładkoogolonypoliczek.
Mamypokójnatyłachsklepu.Skromny,alebędzietampani
ciepłoisucho.Jestmałakuchniazezlewemiłazienka.Nasofieśpisię
zupełnieprzyzwoicie.Noiżonadopierocowszystkoodmalowała.
Brzmiidealnie.
Chcepanirzucićokiem?
Napewnojestwporządku.Zresztąitakniemaminnego
wyjścia.Podałarękę.Zatemdozobaczeniajutro?
Uścisnąłjejdłoń.
Dojutra.
Katepomaszerowaładodrzwi.Pracaidachnadgłową!Muszę
zadzwonićdorodziców.
Przyspieszyłakroku,żywiącnadzieję,żewhotelujesttelefonoraz
zastanawiającsię,ilebędziekosztowaćrozmowa.