Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siędosucharęcznikiem.
Stanęłaprzedlustrem,przyglądającsięswemuodbiciu.Pomięta
sukienkawisiałanajejwysokiejiszczupłejsylwetce.
–Wyglądamokropnie–mruknęłapodnoseminaciągnęłasweter,
żebyukryćpodnimczęśćfałdnatkaninie.Przeczesałaszczotkąkrótko
przyciętewłosy,pomalowałaustainałożyłakroplęperfum
nawewnętrznąstronęnadgarstków.Jeszczejedenrzutokawlustro
iruszyładodrzwi.Wymiętaczynie,iśćtrzeba.Potrzebowałapracy.
DzwonekwiszącynadrzwiachsklepuobwieściłwejścieKate.
Zaladąstałłysiejącymężczyznawokularach.Mrużyłoczy,notując
cośwksięgach.Kiedypodeszłabliżej,wyprostowałsięispojrzał
nanią,unoszącokulary.
–Dzieńdobry.Czymmogęsłużyć?
–Właśnieprzyjechałamdomiastaipowiedzianomi,żeposzukuje
pankogośdopracy–powiedziałazuśmiechem,modlącsięwduchu,
byniezauważyłstanujejsukienki.
–Możeitak.–Popatrzyłnaniązzainteresowaniem.–Pracowała
panikiedyśwsklepie?
–Nie.Alezpewnościąsięnauczę.Pozatymjestemsilna,
wychowywałamsięnafarmie.
–Wyglądapanikrzepko,toprawda...jaknakobietę.Potrzebuję
kogoś,ktojestwstaniedźwigaćpięćdziesięciofuntoweworki.Dałaby
paniradę?
–Oczywiście.
–Skądpanipochodzi?
–ZYakima.
–WstanieWaszyngton?
–Tak.Rodzicemajątamsadjabłoniowy.
–Kawałdrogioddomu.Copaniątusprowadza?
Kateniebardzowiedziała,coodpowiedzieć.Jeślizdradzi,
żechciałabyznaleźćpracęwcharakterzepilota,mógłbyjejnie
zatrudnić,alenielubiłakłamać.Zociąganiemrzekła:
–Pilotujęsamolot...chciałabymlataćnaterenachpozbawionych
lotnisk.