Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DopełniwszypochówkuŚlązaka,wróciliśmynablokB,który
kumojemuzdziwieniuprawiecałyopustoszał.Nasterownibyło
kilkaosób,awśródnichrównieżmajorFicken,którywydawał
jakieśpolecenia.
Wasyścietłumaczapokonywałemkolejnestopiedrewnianych
schodów.Dobrnęliśmydokondygnacji,gdzieznajdowałasięcela
numersześćdziesiątsiedemitamskierowałemswekroki.Przez
całydzieńniemiałemniczegowustach,uczuciegłodudrażniło
żołądekiwmomencie,kiedyprzekroczyłemprógceli,obróciłem
sięprzezramięizapytałemmojegokonwojenta:
-Dostanęcośdojedzenia?
Tenspojrzałnamnielekkozaskoczonymwzrokiem:
-Niewiem-odparł,poczymzamknąłdrzwi.
Stalowazasuwauderzyłazeznajomymtrzaskiem.
Wcelipanowałpółmrok.
Podszedłemdookna.
Gasnąca,krwistapoświatatliłasięresztkąsiłnazachodniejstronie
horyzontu.Ulica,naktórejkilkagodzintemustałrządpojazdów,
byłapustaitylkowiatrdelikatnieporuszałwrześniowymiliśćmi,
któresnułyjakąśszeleszczącąopowieść.
Zapadałzmrok.
Cisza.
Tylkocisza
i
niebo
pełne
gwiazd
połyskujących
swym
zaczarowanymblaskiem.
Usiadłemnapryczyizacząłemsięzastanawiać,jaktomożliwe,że
wciągujednegodniatakwielewydarzeńprzemknęłoprzezmoje
życie?
Sięgnąłempopapierośnicę.
Kiepskasprawa-pomyślałem,patrzącnarządsześciuostatnich
fajek.
Wyjąłemszluga,włożyłemwustaijużmiałemzapalić,kiedy
nagleusłyszałem,jakpodrewnianympodeściezbliżająsięczyjeś
34