Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Szedłemnawprostistarałemsięnierozglądaćnaboki,ale
czułem,żepodczaszkąmamcorazwiększybałagan.Kątem
okadostrzegłem,żenaparapeciejednegozokienpoprawej,
majaczycośczerwonego.Przedoczamiduszyujrzałemobraz
ulicyLipowejsprzedwielulat.Nawetniewiemdlaczegoza-
pamiętałemtakicholernybanał!Pieprzonekwiatyszkarłatnych
pelargonii!Sercedudniłomiwpiersiachjakszalone,awmojej
głowiezrodziłasięnierealnamyśl.Zląkłemsię,żenagleujrzę
wdrzwiachklatkischodowejpostaćSzumskiegoalboFrantza.
ChrystePanie,przecieżwtakimmomenciebyłbymwstanie
sięgnąćpospluwę,którejlufauwierałamniewkośćogonową
iwpakowaćwkażdązjawęcałymagazynek.Dyszałemjakstary
parowóziszukałemwzrokiemjakiegokolwiekpunktuzaczepie-
nia,którybędziewstaniepowstrzymaćmojąirracjonalnąwy-
obraźnię.Woddalipolewejstronieujrzałemtrzepakimurowa-
nyśmietnik.Naszarejścianiewidniałkoślawynapiswykonany
niebieskąfarbą:„NARUTCZESKIRZONDADOSTEMPU
DOMOŻA”.Znajomośćzasadpisownisprawiła,żemusiałem
dwarazyprzeczytaćtenabsurdalnyslogan.Tonieladasztuka
zrozumiećsenszdania,wktórymnasześćsłówjestsześćbłę-
dówortograficznych.Autortejzłotejmyślimusiałmiećbardzo
specyficznepoczuciehumoru.Wtedyniebyłemtegoświadom,
aledziświem,żepowinienembyćtemuczłowiekowiwdzięcz-
ny,bowiemanonimowytwórcasprawił,żemojemyśliskupiły
sięnaczymśinnym.
Kiedydotarłemdoskrzyżowania,odniosłemwrażenie,jak-
bymwłaśniewypełznąłnalądzcuchnącegobajora.Przeszedłem
nadrugąstronęjezdniimaszerowałemchodnikiemwstronępar-
ku.Natwarzyczułempromienielipcowegosłońca,awmoich
nozdrzachpanoszyłsięzapachupalnegolataiświeżoskoszo-
nejtrawy.Pokilkukrokachskręciłemwlewoizatrzymałemsię
obokławki,spowitejcieniemrozłożystegokasztanu.Zdjąłem
zramieniaworekpodróżnyirozejrzałemsiędookoła.Nadrugim
końcualejkisiedziałodwóchmłodychchłopcówizajadałolody.
12