Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Maloneniezamierzałtuwylądować.Wdniu,kiedy
skończyłakademięizłożyłprzysięgę,
wnajszczęśliwszymdniużycia,najjaśniejszym,
najbardziejbłękitnym,najlepszymdniu,kiedy
wiwatowałipodrzucałczapkę,nawetnieprzyszło
mudogłowy,żetakskończy.
Nie,zacząłzewzrokiemutkwionymwgwieździe
przewodniej,stojącpewnienawłciwejścieżce.Ale
taktojużjestzkompasemżycianapoczątkustrzałka
wskazujepółnocdokładniecodostopnia,alepotem
odchylasięostopieńiprzezrok,możeprzezpięćlat
niematożadnegoznaczenia,alegdymijająkolejne
lata,oddalamysięcorazbardziejibardziej
odkierunku,wktórymwyruszyliśmy,amynawetnie
uświadamiamysobie,żeszgubiliśmy,wkońcutak
bardzooddalamysięodpierwotnegocelu,żezupełnie
tracimygozoczu.
Niemożnanawetwrócićsamądrogąizacząć
odpoczątku.
Niepozwalająnatoczasisiłaciążenia.
DennyMalonedałbywiele,żebymóczacząć
odpoczątku.
Dodiabła,dałbywszystko.
Bonigdyniesądził,żeskończywfederalnymareszcie
przyParkRow.Nikttakniesądził,możeopróczBoga,
aleBógnicniemówił.
AjednakMalonetuwłaśniejest.
Bezbroni,bezodznaki,bezniczego,coświadczyłoby
otym,kimiczymjest,kimiczymbył.
Brudnygliniarz.