Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DlakażdegomieszkańcaStatenIslandManhattanjest
izawszebędziemiastem.Malonenieprecyzuje,aona
naszczęścienienaciska,tylkomówi:
–Mamnadzieję,żeniezamierzaszodwołać
jutrzejszegoprzyjazdu.Dziecibędą
–Przyjadę.
–Zdążysznaprezenty?
–Będęwcześnie–obiecujeMalone.–Októrejmam
sięzjawić?
–Wpółdoósmej,ósma.
–Okej.
–Pracujeszodpółnocy?–pytaSheilanieco
podejrzliwie.
–Tak–mówiMalone.Formalnierzeczbiorąc,jego
oddziałmadzisiajcmentarnązmianę,aletaknaprawdę
pracująwtedy,kiedyuznajązastosowne,czyliwtedy,
gdywymagategojakaśsprawa.Dilerzynarkotykowi
pracująwstałychgodzinach,żebyklienciwiedzieli,
gdzieikiedymogąichznaleźć,alehurtownicypracują,
kiedychcą.–Itonietakazmiana,jakmyślisz.
–Acojamyślę?–Sheilawie,żekażdypolicjant,który
mailorazinteligencjiwyższyniżdziesięćiniejestnowy
nakomisariacie,jeślitylkochce,beztrududostaje
wolnewWigilięBożegoNarodzenia,anocnypatrol
najczęściejjesttylkopretekstem,żebysięupić
zkolegamialboprzeleciećjakąśkurewkę,albojedno
idrugienaraz.
–Nicsobieniewyobrażaj.Pracujemynadczymś
–mówiMalone.–Możedzisiajzakończymytęsprawę.
–Jasne.
Sarkazm.Ajakjejsię,dodiabła,wydaje,ktopłaci