Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobijałasiępraktykantkawczerwonychczółenkach.Krzyczała
ipokazywałarękązasiebie.Krzycki,wyjeżdżając,przewróciłstołek
wdrzwiachijezatrzasnął.Praktykantkadzwoniładomofonem,ale
wogólnymrozgardiaszuniktjejniesłyszał,więczaczęławalić
pięściamiwszybę.Wreszciektośotwarłdrzwiiwszyscymogli
usłyszeć:
InspektorKrzyckispadłzeschodów!
Wózkiznowuposzływruch,ajednymznajaktywniejszychokazał
sięwózekprofesora.Akademikpomorskikręciłsięwkółko
itaranowałsąsiadówrzekomowceluprzebiciasiędoprzodu,czym
wprowadzałdodatkowyzamęt.Policjancistracilikilkaminut,nim
udałoimsięwydostaćzbezładnegopomieszaniamateriiożywionej
inieożywionej.Wypadlizaszklanedrzwiirzucilisiękuschodom.
Rzeczywiście,napółpiętrzeleżałprzewróconywózekzdoczepionym
naoparciunumerem3.PacjentaAndrzejaKrzyckiegonigdzienie
było.
Hadczukmusiałprzyznać:policjancizrobiliwszystko,jaktrzeba.
Zbieglischodamizczwartegopiętranaparter,podrodzesprawdzając
kolejneoddziały,pytalipaniewrecepcjiorazochroniarzaprzy
wyjściu.Pierwszeodparły,żeniewidziałynikogo,drugistwierdził
filozoficznie,żetuciąglektośwchodziiwychodzi.Rozdzielilisię.
Jedenpobiegłschodaminagóręizszedłjeszczeraz,zaglądając
wewszystkiezakamarki.Drugiwybiegłprzedgłównewejście,alenie
zobaczyłtamżywegoducha.Jedyniezparkingusłużbowegonatyłach
budynkuwyjeżdżałojakieśauto,wzapadającymmrokuniedałosię
jednakdostrzec,ktosiedzizakierownicą.Policjantnierozpoznał
nawetmarkianikolorupojazdu.
Późniejwszystkosięwyjaśniło.
Sprawyzwyklewyjaśniająsiępóźniej,pomyślałHadczuk.Albo
wcale.Jakbyświatchciałnampowiedzieć,żeludzkapotrzeba
wyjaśnianianiejestnajważniejsza.Ot,szczególnierozwiniętygatunek
małpubzdurałsobie,żebędziewyjaśniał,czylidoklejałdozdarzeń
swojekoncepcje,teorie,wnioski.Przecieżopróczludzi,itonie
wszystkich,żadneinnestworzenienaZieminiepotrzebujecałegotego