Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Samsobieopowiem–mążzrozmachemotwieradrzwiizderzasięwproguz
widmem.Widmomaszczelniezapakowanąwchirurgicznągazęgłowęiszyję,jakzza
zakonnegokornetuwidaćtylkotrójkąttwarzykoloruświeżejwątroby,krwawewybroczyny
napoliczkach,szparkioczuspodopuchniętychsinychpowiek.
–Zboczeniec!Pobiłpanią–mążrozpoznajewewskrzeszonejmumiiKociarę.
–Kto?!
–Jaktokto!Gośćmojejżony.
–Oczymonmówi?–ostrożniedowiadujesięprzyjaciółkakotów.
–Nieoczym,tylkookim.Ofacecie,któregotrzymamuciebiepodczastwojej
nieobecności,bardzomożliwe,żezatwojąwiedzą,iktóremuwłaśniewybierałsięnakłaśćpo
twarzy.
–Zdajesię,przyszłamwporę.
–Jaznarażeniemopiniiiświętegospokojustrzegętajemnicy,tyurządzaszsobie
spaceryopółnocy.
–Właśniediabliwzięlitajemnicę.
–Skunks?
–Skunks.Sadystazacząłgmeraćwzamku,pomyślałam,zaciąłsięrygieliBognanie
możeodemknąćzasuwy.Otworzyłamionmniesobieobejrzał.
–Copanrobipodmoimidrzwiami?!–pytam.
–Sprawdzałem,czyniezakradlisięzłodzieje,alecosiępanistało?!
–Reakcjanapańskiwidok.
–Coproszę?Wyglądapanijakbywpadłapanidokiełbasiarki.
–Niepytampanajakwyglądam,alejeślijeszczerazprzyłapięnapodsłuchiwaniu,ma
panpozewsądowypewnyjakdółzacmentarnympłotem!Zmyłsię,mamrocząc:lokatorka
rozgłaszawyjazd,asiedziwmieszkaniuzpodbitymlimemiudajenieobecność.Myślałem,ta
odbrydżystyukrywaikarmitujakiegośmenela,bobrydżystynigdyniemawdomu.
–Powieciewreszcie,cosiętudzieje?!
–Nic.Dałamsobiezrobićzabiegkosmetycznyiniechciałam,abymnieoglądano,póki
sięniewygoi.Sampanwidzi,niemaczymszpanować,więcrozgłosiłam,żewyjeżdżam,a
skoromnieniebyło,nikomuniemogłamotwierać.Proste?
–Onajestbeznadziejna–mążwytykaBognępalcem.
–Mamimię,wiesz?–mruczyBognaizaczynarozumiećbezczelnośćSkunksa.Jeśli
mogłaprzechowywaćfacetawmieszkaniusąsiadki,równiedobrzepowinnazgodzićsięna
niego,niejestgorszyodinnych.
–Onajestbeznadziejna.Zawszewpakujesięwjakiśfantastycznyskandal,którynigdy
nieprzydarzasięnormalnymludziom.Mabliskoczterdzieścilat–postarzaBognęmąż–a
zachowujesięjakniedorozwiniętedziecko–mążwypominaBognielatatakimtonem,jakby
wiekbyłwiększymobciążeniemniżnieumiejętnośćczybrakprzewidywania.
–Trzydzieścipięć–zgodnościąprostujeBogna.
–Kłóćciesięszeptem–radzizaspanypodloteknabocianichnogach.Ulkapojawiłasię
wdrzwiachiziewarozdzierająco.
2.
–Musimyprzesunąćakcenty…–zaaferowanyMagisterpodawałBogniezagryzmoloną
kartkę,zktórejmusiałaodgadnąćulepszonąkoncepcjęwłaśniewykańczanejplanszy.
Dodać,ująć,przerobić,anajlepiejwyrzucić–niemozłościłasięBogna,
przytwierdzającsamoprzylepnątaśmąświstekzezreformowanympomysłemdo
styropianowejtablicy,zawieszonejwtymcelunaścianie.Roiłysięnaniejkarteluszkiiza
4